Chciałoby się zawsze mieć super pogodę na wycieczkach. W górach oprócz tego, by słońce świeciło i nie wiało zbytnio, ważna jest przejrzystość powietrza. A co gdy jej zabraknie? Czy taką wycieczkę można uznać za udaną?
Lubań mnie nie rozpieszcza. Chociaż byłam na nim wielokrotnie, to zwykle wita mnie słabą widocznością. No może raz, gdy jeszcze moim jedynym aparatem by telefon lata temu miałam zimową cudowną aurę. Tym razem oczywiście jak zawsze liczyłam na widoki ale ich zabrakło. Niemniej jednak podzielę się z Tobą moim pomysłem na Lubańską pętelkę. Mimo wszystko uważam to wyjście za bardzo udane 🙂
Jak dojechać pod szlak na Lubań?
Zwykle polecam szlak z Przełęczy Snozka. Jest tu spory parking i dobrze oznakowana ścieżka. Tym razem zaczęłam w jej pobliżu ale z drugiej strony góry Wdżar . Z głównej drogi zjechałam w stronę wyciągów narciarskich i zostawiłam auto na jednym z wielu parkingów naprzeciwko Hotelu pod Wulkanem. O samym Wdżarze i atrakcjach tego miejsca napisałam we wpisie: Góra Wdżar- ile tu się dzieje !, który bardzo Ci polecam. Rozwikła się wtedy tajemnica nazwy hotelu 😉
Szlak na Lubań.
Idę najpierw asfaltową, dość stromą drogą. Dochodzę do miejsca, gdzie stoi karczma a kierunkowskazy podpowiadają nam jak dojść do różnych atrakcji tego miejsca. Niestety niebo zamiast się rozpogadzać, jak to się często dzieje popołudniami chmurzy się coraz bardziej. No cóż…. skoro już tu jestem, to idę mimo wszystko. W razie czego mam kurtkę przeciwdeszczową.
Tylko w wyobraźni widzę jak powinny wyglądać Tatry zza Wdżaru. Na wschodzie znajome kształty Pienin. Na niebie budują się ogromne chmury, których nazw nie zapamiętałam 😉 Dobre i to. Unikam Beskidów latem, więc to ostatni moment by wyruszyć ich szlakami końcem wiosny.
Lasem.
Gdy nacieszymy oczy widokami Tatr i Pienin wchodzimy w las i w nim idziemy aż do samego szczytu 🙂 Niestety, nie ma co liczyć na jakiekolwiek przebłyski Tatr czy innej okolicy miedzy drzewami. Nie żeby spacer lasem był nudny, ale lojalnie uprzedzam 🙂
Na szczęście to nie byle jaki las, tylko wiosenny, rozśpiewany trelami ptasimi, pachnący kwiatami i świeżym listowiem. Bardzo atrakcyjnie prezentuje się też jesienią, kiedy mieni się kolorami. Lubię też ten szlak śnieżną zimą, kiedy gałęzie uginają się pod ciężarem śniegu.
Ruiny bacówki pod Lubaniem.
Niewątpliwą atrakcją są ruiny bacówki pod Lubaniem, którą zbudowano na polanie Wyrobki, w miejscu gdzie krzyżują się dwa szlaki. Niebieski- ten, którym przyszłam oraz zielony z Grywałdu. W 1975 roku po wielu latach budowy otworzono ją dla turystów. Miała 16 miejsc noclegowych, kuchnię i bufet. Niestety trzy lata później spłonęła. Jeszcze kilka lat po pożarze, ocalałe resztki dawały schronienie niewybrednym turystom. Z czasem jednak przyroda upomniała się o swoje. Powoli to miejsca zarasta i z dawnej bacówki zostają tylko fundamenty i piwnice.
I tu czeka najtrudniejszy odcinek szlaku. Nie jest bardzo długi ale za to bardzo stromy. Odpoczywam co kilka kroków. Na szczęście jest sucho, ale gdy jest błoto albo co gorsze rozmokła breja śnieżna to bywa na prawdę ciężko, zwłaszcza jeśli ktoś decyduje się tędy schodzić.
Schronisko na Lubaniu.
O ile o ruinach schroniska, a właściwie bacówki pod Lubaniem wiele osób wie, bo trudno nie zauważyć resztek budynku idąc szlakiem ze Snozki albo z Grywałdu. To mało kto wie, że pod samym szczytem Lubania na jego południowym stoku na Samorodach był ogromny jak na te czasy obiekt ze 100 miejscami noclegowymi, z przepięknym widokiem na panoramę Tatr. Został zbudowany przez Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy w 1937 roku. Niestety zostało zniszczone w 1944r. przez oddziały niemieckie. W schronisku ukrywali się partyzanci. Dwóch z nich zginęło, trzem udało się uciec, pozostała trójkę pojmano a schronisko spalono. Nigdy go nie odbudowano. A szkoda, bo bardzo brakuje tu takiego miejsca idąc Głównym Szlakiem Beskidzkim. Bacówka na Maciejowej, schroniska na Starych Wierchach i na Turbaczu są blisko siebie. A kolejne na Prehybie jest oddalone o ponad 45 km od Turbacza
Wieża widokowa na Lubaniu.
Wieża widokowa na Lubaniu została oddana do użytku w 2015 roku w ramach projektu „Enklawa aktywnego wypoczynku w sercu Gorców – szlaki turystyki rowerowej, pieszej i narciarskiej w Gminie Ochotnica Dolna” współfinansowanego przez Unię Europejską. Takie same wieże nawiązujące architektonicznie do drewnianych kościołów gotyckich z regionu powstały także na Magurkach, Gorcu oraz Koziarzu.
Bardzo lubię te wieże. Na każdej z nich byłam wielokrotnie i z całego serca polecam nawet osobom z lękiem wysokości. Wieże są dość wysoko zabudowane zarówno przy schodach jak i na najwyższej platformie. Nie ma żadnych ażurowych prześwitów pod stopami, dzięki temu osoby z lękiem wysokości mogą się tu czuć bezpiecznie.
A widoki z ponad 20 metrów nad ziemią są zachwycające. Widać nie tylko pasmo Gorców ze swoimi odnogami ale i Babią Górę, całe pasmo Tatr, przed nimi błyszczy Jezioro Czorsztyńskie a przy nim zamki w Niedzicy i Czorsztynie. Dalej Pieniny i Beskid Sądecki.
W dole czaruje piękna polana na której stoi wiata, przed nią jest miejsce na ognisko, z którego skwapliwie korzystają turyści. A latem studenci rozkładają namioty tworząc Letnią Bazę Namiotową. To miejsce żyje 🙂 W weekendy i wakacje jest tu sporo osób, bo i szlaków na szczyt kilka. Czerwony z Przełęczy Knurowskiej, będący częścią Głównego Szlaku Beskidzkiego. Dwa z Ochotnicy, z Maniów, Kluszkowiec, Snozki, Tylmanowej oraz z Krościenka.
Z Lubania do Kluszkowiec.
Znacie moje zamiłowanie do pętelek 🙂 Nie inaczej jest teraz 🙂 Ze szczytu w stronę Kluszkowiec można zejść czerwonym szlakiem. Ale już go dobrze poznałam… stromy, kamienisty, niewygodny, omijam z daleka 🙂 Alternatywą jest żółty szlak, który łagodnie trawersuje Lubań i łączy się z czerwonym. Nie zgubisz się na pewno a kolana Ci podziękują 🙂
I tak trzymając się szlaku opatrzonego wieloma kolorami schodzę, to wdrapuję się, jak to w Gorcach 🙂 Mijam widokowe polany a kiedy żółty odbija od pozostałych zostają mi już tylko leśne widoki. Ale nie narzekam, bo wiosenny las jest piękny.
Pilnuję trasy, bo tuż przed samymi Kluszkowcami odbijam w leśną ścieżkę w Rezerwacie Modrzewie. Tutaj czarują mnie kolorowe chmury i delikatne igły modrzewi. Przecinam dość dużą polanę i znowu na chwilkę wchodzę w las by w ten sposób dojść do ulicy Modrzewiowej. Piękne widoki mają tu mieszkańcy 🙂
Ulica Modrzewiowa dochodzi do Kamieniarskiej, którą docieram na parking, na którym zostawiłam swoje auto. I w ten sposób zamknęłam kolejną pętelkę.
Zachód słońca pod Górą Wdżar.
Chociaż Tatry do końca dnia były ukryte za chmurami to i tak zachód słońca okazał się być bardzo przyjemny.
Garść statystyki
Odległość | 12,5 km |
Czas | 5 godzin |
Przewyższenia | 615m |
Trudność | Szlak jest łatwy, ale odcinek między ruinami bacówki a Lubaniem bardzo stromy. |
Piszesz tak pięknie, że zapomniałam gdzie jestem.
Zachwycasz się zielenią, każdym listkiem, chmurkami, drzewami, lasem, zachodem słońca, widokami.
Twoja wyprawa tym szlakiem staje się czystą poezją.
Tylko spakować plecak i ruszyć w drogę.
Wielka szkoda, że spłonęła bacówka pod Lubaniem.
Szkoda, że nikt nie odbudował tego obiektu pod szczytem Lubania. Jakież tam musiały być widoki.
Cudownie tu u Ciebie-)
Pozdrawiam Joasiu serdecznie !
Irena
Cieszę się, że poszłam, bo prawdę mówiąc jak stanęłam u początku szlaku to miałam wątpliwości czy iść. Świat zamglony, słaba widoczność. Ale poszłam i to był dobry wybór :). Szlak to nie tylko widoki ale także las i kwiaty, śpiew ptaków i historia. Gdybym nie zaczęła szukać ciekawostek o Lubaniu do tej pory nie wiedziałabym o schronisku pod szczytem. Już sobie wyobrażam jaki musiał być piękny widok z pokoi. Szkoda, że go nie odbudowano. Brakuje tu całorocznego schroniska, letnia baza namiotowa to za mało, bo na szczyt przez cały rok chodzi sporo osób.
Pozdrawiam Irenko i dziękuję za komentarz.:)