Smutna Dolina to miejsce, które kiedyś ktoś wskazał w rankingu najpiękniejszych dolin tatrzańskich. I mój pierwszy raz był po to, żeby to sprawdzić 🙂 Tym razem byłam po raz trzeci i jestem pewna, że Smutna jest tylko dlatego, że kiedy nią schodzę jest mi smutno, że to już koniec.
I na pewno ci, którzy mieli moc przejść Rohacze schodząc nią patrzą ze smutkiem na grań która już za nimi. Taka piękna, wymagająca, którą i ja miałam kiedyś okazję przejść. I chciałoby się, żeby to trwało i trwało bez końca a jednak każda wycieczka ma swój kres. I właśnie Smutna Dolina jest świadkiem smutku, że to już koniec na dziś.
Gdzie zaczynamy?
*Tym razem opiszę trasę, która jest najbliższa patrząc od granicy- czyli z parkingu pod Spalenou.
*Ale można tez tam dotrzeć z drugiej strony czyli z Żarskiej Doliny ( to jeden z niewielu szlaków których JESZCZE nie znam 🙂
*Albo schodząc na Smutną Przełęcz : z Rohaczy albo od strony Banikova. Jest ona częścią tzw słowackiej orlej perci Tatr Zachodnich
Parking.
Pod Spalenou jest bardzo duży parking. Aktualnie ( wrzesień 2024) kosztuje 7 euro za cały dzień. Już nie ma parkingowego jak dawniej. Odbieramy bilet na szlabanach przy wjeździe, który wyjeżdżając szczytuje automat. Można płacić kartą. Drugi automat gdzie można zapłacić jest przy toaletach koło wyciągu.
Toalety są bezpłatne. Kolejka jest czynna cały rok i możemy sobie dzięki niej znacznie skrócić trasę na Salatyn czy Brestową.
Z Parkingu wyznaczony jest zielony, krótki szlak łącznikowy, którym wyjdziesz na ulicę. Tak, tak… aż do Tatliakowej Chaty idzie się szlakiem asfaltowym, co ma tę zaletę, że można tu jeździć rowerem bardzo swobodnie. To znaczy, kto może, ten może. Nie jest płasko. Na dystansie 4 km zyskujemy ponad 340m wysokości. Ale rowerzystów nie brakuje, zarówno tych na tradycyjnych rowerach szosowych jak i coraz bardziej popularnych „elektrykach”.
Tatliakova Chata.
Schronisko nazwę swoją zawdzięcza Janowi Tatliakovi, którego staraniem powstało tu schronisko w 1941 roku. Było ono schronieniem dla rodzin żydowskich i partyzantów. Zostało ono niestety spalone przez Niemców trzy lata później. Schronisko odbudowywano wielokrotnie. Było niszczone przez pożar a także lawinę. W czasach swojej największej świetności miał nawet 100 miejsc noclegowych.
Stan jaki jest teraz to historia ostatnich kilku lat. Od 2017 roku mieści się tu bufet, plac zabaw dla dzieci. Można też liczyć na nocleg. Schronisko oferuje aktualnie 42 miejsca plus dodatkowe materace.
Rzadko bywam w schroniskach, przy tym zatrzymuje się z przyjemnością główne ze względu na staw mieszczący się na tyłach budynku. Jest tu altanka i piękny widok na Wołowiec i Rohacze.
Smutna Dolina.
Zaraz za schroniskiem są odejścia dwóch szlaków: na Zabrat i na Smutną Przełecz. Od tej pory maszeruję tylko niebieskim szlakiem. To tutaj zaczyna się Smutna Dolina. Jest przepiękna, zielona. Po drodze jest możliwość zaczerpnięcia wody w źródełku. Szlak powoli nabiera wysokości, więc widać z góry Tatliakove Pleso, drzewa stają się coraz rzadsze, dzięki temu odkrywają się przepiękne strzeliste granie okalające Rohacką Dolinę.
Odejście szlaku na Rohackie Plesa.
Po pół godzinie dochodzę do polany z której odchodzi zielony szlak nad Rohackie Stawy. To tutaj idzie większość osób. Wcale się nie dziwię, bo szlak jest wyborny. Pojawia się po kolei staw za stawem otoczone górami, odbijające słońce i szczyty. Taplają się tu kaczki a same stawy okala piękna roślinność. Jeśli jeszcze tam nie byłaś (eś) to koniecznie i tam się wybierz. Może w drodze powrotnej ze Smutnej Przełęczy? Jeśli tylko masz czas i energię to zrób to 🙂
Smutna Przełęcz 1962 mnpm.
Chwilkę odpoczywam i idę dalej. Drzewa się już zupełnie przerzedzają, właściwie zostało ich kilka pod którymi usiadłam. Wierzbówka jeszcze pięknie kwitnie tworząc filetowe plamy na stoku Wołowca. Malownicze chmurki dodają uroku. Tylko czemu jest mi tak cieżko ?!?! Już na asfaltówce dyszałam niczym lokomotywa a przecież łatwiej być nie może.
Co zrobiłam, gdy było mi ciężko?
Wkurza mnie to! Patrzę w górę, widzę ludzi na szczytach Rohaczy. Jak ja tam weszłam skoro teraz, tu na dole najchętniej teleportowałabym się do domu. Jestem pewna, że nie tylko ja mam kryzysy. Pokazujemy tylko ładne zdjęcia, kiedy uśmiechnięci z gestem zwycięstwa stoimy na szczycie. A czasem wejście na niego bywa okupione wieloma cierpieniami.
A najgorzej, że się starzeję. Owszem mogę z godnością nosić zmarszczki i oponkę wokół talii ale zachowując dawną sprawność. Nie godzę się na to że mam coraz mniej siły i ogarnia mnie zniechęcenie i bezradność. Nigdy nie chodziłam szybko i się męczyłam, ale to co się teraz ze mną wyrabia przechodzi granice mojej akceptacji.
To działa zawsze
Dawniej chwila przerwy natychmiast regenerowała moje mięśnie a chęć dotarcia na szczyt usuwała jakiekolwiek przeszkody. Co zrobiłam teraz i co zadziałało?
Zaczęłam ze sobą rozmawiać. Moja górska dusza dopingowała ciało: jeszcze 100 kroczków i zastanowisz się jeszcze raz. Nie rezygnuj tak łatwo.
Zrobiłam 100 kroczków, kilka oddechów, zdjęcie kamieni i kolejne 100. No dobrze, to zanim zrezygnuję i zupełnie stracę do siebie szacunek, zrobię sobie ładne zdjęcie 🙂 Jakoś uśmiech przychodzi z łatwością, widok Rohaczy napawa mnie dumą, że tam byłam. Gonię między aparatem a wybranym miejscem, bo w samowyzwalaczu mam tylko 3 szanse 🙂
Zwierzęta zawsze mnie motywują.
Widzę już Smutną Przełęcz i szlak na nią. Schodzi uśmiechnięty Słowak, pokazuje palcem półkę skalną na zboczu Zeleno i mówi: patrz, kamzik ! Kozica stoi i pozuje. Daleko od nas więc nie reaguje na ludzi w dole. Mój obiektyw jednak z łatwością przybliża tego koleżkę. W dodatku całą drogę słychać gwizdy świstaków. Tych nie udało mi się niestety dostrzec.
Fotogeniczne warunki nie pozwalają zrezygnować.
Coraz częstsze obłoczki zaczęły malować cienie na zboczach a mnie ogarnęła ogromna wdzięczność, że nie zrezygnowałam. Szlak jest na prawdę łatwy. Chociaż idzie się kamienistą, surową doliną to życie jakie się tu toczy, piękno skał, kwiaty, sprawiają że jest przepiękna. Cała moja niemoc rozpłynęła się jak mgła o poranku. Idę dalej naładowana energią, bez wysiłku, lekko. Kryzys minął 🙂
Smutna Przełęcz.
Chociaż z dołu wydaje się że ostatnia prosta trawersująca Trzy Kopy jest przepaścista to jednak ścieżka okazuje się na tyle szeroka by mijali się ludzie. Dochodzę na Przełęcz zadowolona. Tutaj jest kilka osób. Jedni schodzą z Rohaczy, inni z Trzech Kop, jeszcze inni kierują się w stronę Żarskiej Doliny. Każdy zmęczony w ciszy kontempluje okolicę.
Baraniec na przeciwko kusi. Tak mało osób tam chodzi a szczyt jest wybitny. Od razu przychodzi postanowienie, że zadbam o formę przez zimę i wiosnę na niego pójdę. Koniec z wymówkami, że się nie da, skoro nie podjęłam jeszcze walki. Tam na Przełęczy jeszcze jestem mało zmotywowana do zmian w codziennej rutynie. Dziś pisząc te słowa myślę inaczej. Zaczęłam starania o siebie. Samo nic się nie zdarzy.
Smutne myśli trzeba odganiać.
Żeby usprawiedliwić swoją prokrastynację bronię się peselem. Mam 54 lata.
Skoro chcę do późnej starości dreptać po szlakach, to mam na prawdę kilka dziesięcioleci przed sobą. Za 20 lat będę miała tylko żal do siebie, że nic nie zrobiłam tylko odpuściłam przy pierwszej zadyszce. Czy widzę siebie w każdy piękny dzień w fotelu w ogrodzie z książką. Nie! Książkę poczytam wieczorem, bo widzę siebie spełniającą kolejne marzenia także górskie. A do tego potrzeba mi sił, witalności, energii, uśmiechu, życzliwości dla siebie .
Tak! Ta wizja bardziej mi się podoba.
Smutna Przełęcz- czas się żegnać.
Schodzę tę samą trasą zdradzając moją zamiłowanie do pętelek. Nie mam na tyle mocy przy przejść Trzy Kopy do Banikova ani przez Rohacze i Wołowiec wrócić na parking 🙂 Wyszłam zbyt późno by przejść jeszcze przez Rohackie Stawy, które są przecudne a złota godzina obiecuje najpiękniejsze zdjęcia. To tylko godzina więcej niż przez Tatliakovą Chatę ale boję się, że nie znajdę umiaru w robieniu zdjęć i przyjdzie mi schodzić po ciemku czego nie znoszę 🙂 Ale jeśli czujesz, że 2,5 godziny, czy 1,5 godziny do parkingu nie robi Ci różnicy to koniecznie pójdź nad stawy, nawet jeśli znasz je dobrze. Bo przecież nigdy nie jest tak samo, ale nad nimi zawsze jest przepięknie 🙂
Cieszę się, że Tatry tak pięknie mnie przyjęły. Ostatnio miałam raczej nieszczęście trafiać na trasy na które poszłam, żebyście wy nie musieli, ale tą bardzo polecam. Intymny, księżycowy kamienisty świat plus zieloność, woda, relaksacyjna trasa.
Garść statystyki 🙂
Dystans | 14.5 km |
Czas przejścia | 5,5- 6 godzin niespiesznie |
Przewyższenia | 933↑↓ |
Trudność | Szlak bardzo łatwy, żadnych utrudnień |