Rohackie Stawy w słowackich Tatrach Zachodnich

Pośrednie Stawy

Uwielbiam Beskidy i widok Tatr z ich szlaków ale nie latem. W wakacje wybieram Tatry. Tatry kojarzą się często z wymagającymi szlakami i jest takich sporo ale uwierzcie mi, większość oznakowanych tras może pokonać przeciętnie wysportowana osoba, z zachowaniem oczywiście środków ostrożności i rozsądku. Jestem tego najlepszym przykładem 🙂

Przeszłam prawie każdy szlak w Tatrach nawet te najtrudniejsze ale już tam raczej nie wrócę. Mam dość adrenaliny, cenię sobie spokojne i piękne wycieczki i ta dzisiejsza nad Rohackie Stawy taką jest.

Jak dojechać ? Gdzie zaparkować?

Mam ten przywilej, że mieszkam na Podhalu i do wielu pięknych, górskich miejsc mam stosunkowo blisko. Do Zuberca jadę przez Oravicę, w której zaczynałam kilka opisanych już przeze mnie szlaków : Na Magurę Witowską i Na Skoruszynę ( polecam 🙂 ) następnie skręcam w lewo zgodnie z oznaczeniami Spalena, Rohacka Dolina. Po 10km jestem na miejscu.

Zaparkować można na ogromnym parkingu pod wyciągiem narciarskim. Doba kosztuje w tej chwili 5 euro. Przyjechałam późno, bo ok 14ej a jednak nadal było sporo wolnych miejsc. Wracając widziałam tam sporo kamperów i kamperwanów, więc podejrzewam, że można zostać na noc.

Ze Spalenej nad Rohacki Wodospad.

Z parkingu zielonym szlakiem łącznikowym w 10 minut dostaję się na drogę asfaltową, którą prowadzi czerwony szlak, którego będę się trzymać kolejne 30 minut do Adamculi. Tutaj skręcam w kolejną szeroką drogę, która niedługo zamieni się w leśny szlak. Jest ciepło, wręcz gorąco ale cień drzew i obok płynący potok sprawiają, że jest bardzo przyjemnie.

Nabieram wysokości, szum wody staje się coraz głośniejszy. To znak, że wodospad jest już bardzo blisko. Wreszcie jest odejście szlaku, mijam mostek, lekko schodzę w dół. Jak tu przyjemnie chłodno !!! Nie docierają tu gorące promienie słońca, a zimna górska woda rozbryzguje się na kamieniach tworząc przyjemną mgiełkę chłodzącą zmęczone ciała.

Rozejście szlaków przed Zielonym Stawikiem

Opuszczając to miejsce z każdym krokiem czuję wzrost temperatury powietrza 🙂 Bardzo chce mi się pić, ale postanawiam dojść do rozejścia szlaków. Jest tam wypłaszczenie z ławeczkami i przepięknymi widokami. Od tego momentu będę szła odkrytym szlakiem między skałami.

Niestety wszystkie miejsca są zajęte, idę dalej, mijam pierwszy ze stawów. Maleńki i rzeczywiście zielony 🙂 . Ścieżka wije się między kamieniami, lekko się wznosi. Teraz czuję wyraźnie tatrzański klimat.

Przysiadam na głazie z widokiem na Dolinę Rohacką w dole i Babią Górę. Jest już popołudnie, coraz mniej ludzi na szlaku.

Kolejne rozejście szlaków to to pod Trzema Kopami. Nim możemy dojść do Spalenej Doliny i dalej na Banikov. Ale nie tym razem 🙂 Moim celem są Stawy Rohackie, które tak pięknie prezentują się z grani pomiędzy Wołowcem a Rakoniem. Mozolnie krok za krokiem pokonuję kolejne metry. Zdecydowanie nie jest to łatwy spacerek 😉 Nie ma tu dużych trudności ale tchu czasem brak 😉

Rohackie Stawy

Chociaż w czasie wycieczki mijamy w sumie sześć stawów to jeśli mówimy o stawach rohackich mamy na myśli cztery, powstałe w różnych okresach geologicznych, na trzech poziomach.

Wyżny Staw Rohacki.

Dochodzę do najwyżej położonego punktu dzisiejszej wycieczki. Uwielbiam to miejsce. Słońce mam z tyłu, przez sobą Wołowiec a po prawej Trzy Kopy. Zauważam raptem cztery osoby, każdy przycupnięty to na ławeczce, to na skrawku trawy. Jest cicho, delikatny wietrzyk i koniec wspinania. Od tej pory będzie z górki 🙂

Rozsiadam się na rozgrzanym kamieniu, wspominam czas kiedy przywędrowałam tu jesienią z koleżanką. Tylko wtedy wiało mocno i chłód wypędził nas na dół. Teraz jest idealnie. Korzystam ile mogę, odpoczywam. Jestem zmęczona, zastanawiam się jakim cudem wchodziłam kiedyś na szczyty okalające dolinę. Na pewno nie zaczynałam w środku dnia ;).

Pośrednie Stawy Rohackie.

Słowackie nazwy do Drugi i Trzeci Staw w odróżnieniu od poprzedniego Czwartego. Wygląda na to, że idę pod prąd :))))) Ale moim zdaniem to lepsze rozwiązanie dla kolan.

Wyjście na Wyżny Staw jest dość strome i chociaż niewiele jest miejsc piarżystych to jednak kamieniste stopnie które towarzyszą od samego Stawu aż do Adamculi są bardzo męczące. Niejedna osoba mijana narzekała na ból. Nie mam kłopotów z kolanami a jednak schodząc tędy też modliłam się, żeby wreszcie się ta droga skończyła.

A tak schodzę sobie teraz wygodną ścieżką z widokiem na dwa stawy. Jedno z nich wydaje się być malutkie, ukryte miedzy krzaczkami. To tam znowu się rozsiadam na posiłek i herbatę. Tak, nawet latem noszę ze sobą herbatę w termosie… 🙂 Towarzyszy mi kaczuszka, która na próżno czekała na okruszki z mojego stołu. Sałatka z bobu i pomidorów myślę, że by jej nie podeszła. Z resztą stosowne tablice przestrzegają przed karmieniem nie tylko kaczek ale też lisów, jeleni i niedźwiedzi 🙂

Oprócz jednej, nurkującej kaczki, robiącej przeróżne wygibasy w stawie nie spotkałam żadnego większego od pająka zwierzęcia. Czasami się zastanawiam, czy w ogóle są jakieś zwierzęta w lesie.

Wielki Rohacki Staw

Teraz przede mną najbardziej stromy odcinek szlaku. Powoli dochodzę do największego z jezior, zwanego także Niżnym Stawem albo Orawskim Morskim Okiem. To największy staw Tatr Zachodnich . Odbijają się w nim Rochacze, najtrudniejsze szczyty w tym rejonie . Orla Perć Tatr Zachodnich. Nie zliczę ile razy patrzyłam na nie i byłam pewna, że to nie dla mnie. A jednak marzenia się spełniają. Jeden raz zdobyłam je. Zostawiłam na nich okulary, może ktoś je znalazł i korzysta?

Nad każdym stawem są miejsca do odpoczynku, tablice informujące o faunie i florze okolicy. I chociaż jestem tu kolejny raz to mam nadzieję, że nie ostatni, bo są warte przejścia.

Tym razem powoli mijam ten urokliwy zakątek i idę dalej.

Rozejście pod Smutną Doliną.

Nie wiem dlaczego Smutna Dolina. Może dlatego, że surowa i kamienista? Ale równocześnie jedna z najpiękniejszych jeśli lubisz „księżycowe” krajobrazy jak ja ;).

Teraz to już prawie koniec 🙂 Szlak prowadzi najpierw kamienistą ścieżką a potem z powrotem wchodzę między drzewa, kojące chłodem i cieniem. Po drodze mijam jeszcze punkt, gdzie można nalać sobie źródlanej wody co robię, bo moja woda jest na wyczerpaniu. Obracam się by jeszcze raz zobaczyć Tatry ponad kamienistą doliną. Ostatnie płaty śniegu bieleją na tle szarych ścian. Cieszę się, że tu jestem 🙂

Tetiakowa Chata i Tetiakowe Jezioro.

I tak w dobrym nastroju schodzę ze szlaku wprost na Tetiakowe Schronisko. Ludzi jest sporo, bo część z nich nocuje tu przed jutrzejszą wspinaczką. Jest tu także sporo rowerzystów, bo właśnie dotąd prowadzi szeroka asfaltowa szosa z samego Zuberca.

Jest to także popularne miejsce docelowe spacerów. To tylko godzina drogi z parkingu a w pięknych okolicznościach można coś zjeść i się napić.

Chwilę zostaję nad jeziorem, kończę resztki herbaty i zjadam te kilka rodzynek, które mi zostały. Wycieczka nie jest bardzo długa, głód mi nie doskwiera, no chyba że głód gór. Tak bardzo nie chce się ich opuszczać.

Z powrotem na parkingu- Spalena

Każda wycieczka musi się kiedyś skończyć i każdy dzień ma swój kres. Ponad godzinę maszeruję na parking, teraz niemal pusty. To była dobra decyzja by wyruszyć tak późno. Wszędzie czytam, że jeśli nie chcesz spotkać tłumów na szlaku, wyjdź wcześnie rano. I stało się tak, że nawet jak wychodzę latem o 5 czy 6 rano to już idę w sporym gronie a o 9 rano kolejka na Giewont sięga połowy góry.

Tym razem zrobiłam na odwrót. Wiedziałam, że wycieczka zajmie mi 5/6 godzin i wyszłam celowo o 14ej, żeby zdążyć przed zmrokiem. Gdy ja szłam w górę wszyscy schodzili i tak nad stawami o 17ej nie było już prawie nikogo. Większość dnia spędziłam w ciszy i spokoju. To była bardzo dobra decyzja.

Powrót do domu i zachód słońca.

Wracając oślepiało mnie zachodzące słońce. Chociaż jest tak piękne to jednak zapowiada ciemność i koniec. Czy zachód słońca jest nagrodą za piękny dzień? Czy jest to zapowiedź, że wszystko się skończy? I dzień i wycieczka i kiedyś życie?

To był bardzo piękny dzień 🙂

Garść statystyki

CzasOk 5,5h z odpoczynkami i sesjami foto.
Odległość12,5 km
Przewyższenia685m w górę i dół
TrudnośćTrasa średniej trudności, brak dużych ekspozycji ale kondycja się przyda;)

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *