Babia Góra z Przełęczy Krowiarki

Babia Góra zejście

Nie ma dla mnie ważniejszego miejsca w górskim świecie nad tą Panią. Babia Góra to moja Królowa. Ją wypatruję gdziekolwiek wyruszę i do niej wracam przynajmniej raz w roku, a bywa, że częściej. To tam nieraz świętowałam urodziny, wypłakiwałam smutki. Rzadko tam idę w towarzystwie ale ostatnio zrobiłam wyjątek.

Kiedy koleżanka wspomniała, że Babia Góra to jej marzenie, wiedziałam że chcę z nią tam pójść. Babia dla mnie jest zwykle łaskawa ( chociaż właśnie jak nie jestem sama to bywa zazdrosna i naburmuszona ) . Jak będzie dzisiaj? Jak przyjmie Dominikę? Czy ją polubi? Na to pytanie odpowiedź znajdziesz później.

Parkingi- Przełęcz Krowiarki.

Trasa z Krowiarek jest najkrótsza ale też bardzo widokowa. Zaczyna się dość wysoko, 200 metrów wyżej niż pobliska Zawoja. Pewnie dlatego tak dużo osób wybiera Krowiarki jako początek wycieczki. Mówiąc prawdę, też tym kierowałam się idąc pierwszy raz. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo mnie Babia Góra rozkocha w sobie.

Jeśli przyjedziesz o świcie to może jeszcze będą miejsca na parkingu przy samym wejściu na szlak. Jeśli nie, to całkiem niedaleko, w kierunku Zubrzycy jest kolejny parking, znacznie większy. Tam zaparkowałam, koszt 25zł za dzień.
Można też znaleźć troszkę bardziej oddalone niewielkie zatoczki gdzie też zatrzymują się samochody.

Natomiast odradzam parkowanie przy samej drodze, nawet jeśli stoi już tam mnóstwo aut. Znak zakazu parkowania jest i niestety trzeba się liczyć z blokadą kół albo odholowaniem samochodu. Ja wiem…. nieraz tam parkowałeś i nic się nie stało, ale widziałam te blokady i nie chciałabym je zastać kiedyś na moim aucie.

Babia Góra- idziemy do Ciebie 🙂

Na terenie Parku obowiązuje zakup biletu wstępu. Przy głównym parkingu są toi -toje i drewniany budynek z kasą. Myśmy były około siódmej rano, niedawno wzeszło słońce, ale przy kasie jeszcze nikogo nie było. Bilet kosztuje 8zł i 4zł ulgowy. Bilety można także zakupić on-line.

Dosyć tych spraw organizacyjnych, pora ruszać. Szłam tą trasą wielokrotnie, ale zawsze gdy idę z kimś denerwuję się lekko. Mam z Babią szczególną relację, ale bywa zazdrosna. Wtedy czasem pokazuje się w chmurze, wietrze, bez widoków. Jak wtedy mam przekonać kogoś, że Królowa Beskidów jest najpiękniejszym miejscem jakie znam. Ona ma to w nosie, przecież jest doskonała i pochlebstwami się nie karmi.
Poza tym nie wiedziałam jak poradzimy sobie razem na szlaku. I nie chodzi tu o prędkość, bo nie chodzę szybko, tylko o wzajemne relacje gdy jest ciężko, pot się leje po plecach a przed nami kilka godzin wspólnego dnia bez możliwości rezygnacji. I to działa w obie strony, a nigdy nie szłyśmy razem w góry. Jest to bardzo ryzykowne iść z kimś kogo nie znamy z takiej strony. To może bardzo nadwyrężyć relacje, zbudować albo stracić zaufanie, sympatię.

Trudno, najwyżej wypadnę blado i nieciekawie i nigdy więcej razem nie pójdziemy. Albo koleżanka okaże się być nudziarą bez kondycji. Podejmę ryzyko :)))))

Wprawdzie tylko raz zdarzyło mi się, że ktoś, komu poleciłam ten szlak miał do mnie pretensje co do wyboru góry, ale wiecie jak to jest. Jedną osobę krytykującą nie zrównoważy nawet setka zadowolonych ludzi. Co za absurdalna matematyka uczuć.
Czy Babia Góra potrzebuje wielbicieli? Nie! Czy opinia kogokolwiek zmieni moje uczucia do Królowej Beskidów? Nie!
Więc czym się denerwować 🙂 Po tej wewnętrznej dyskusji uspokoiłam się.

Sokolica.

Z Krowiarek odchodzą dwa szlaki w stronę szczytu. My idziemy szlakiem czerwonym, który jest częścią GSB. Szlak jest w dużej mierze wybrukowany, idzie się po stopniach, równomiernie nabierając wysokości. Idziemy równym tempem, (co mnie bardzo cieszy ) zachwycając się jesienią, promieniami porannego słońca miedzy złotymi liśćmi. Pierwsza godzina marszu to mozolne, leśne podejście. Zatrzymujemy się kilka razy wyrównując oddech. Przy rozmowie godzinka mija bardzo szybko i tak przyjemnie dochodzimy do tarasu widokowego na Sokolicy.

Pogoda zachwyca, niebo lekko przysnute mgiełkami, ale są one tak wysoko, że nie przeszkadzają w podziwianiu widoków. Widoczność „jak żyleta”. Stąd widzimy już Babią Górę. Jest cichutko, rześkie powietrze z poranka powoli rozgrzewa się. Siedzimy chwilkę, nadchodzą kolejne osoby. Weekend zapowiada się wyśmienicie, więc i turystów nie brakuje. Po przerwie ruszamy dalej.

Kępa

Teraz szlak troszkę się zmienia. Drzewa zaczynają powoli ustępować niższym sosnom, a szlak staje się leśną ścieżką. Zaczynają pojawiać się widoczki. Mimo mojej ogromnej miłości do Beskidów, widok Tatr z beskidzkich szlaków cieszy mnie niezmiennie. I tak, są Tatry lekko przysnute mgiełkami poranka !!!! Widoczność jest piękna. Mijamy tych co schodzą z góry, zapewne podziwiali wschód słońca i kiedy my mozolnie wdrapujemy się na szczyt, oni już żegnają się z nim.

Kępa to kolejna platforma widokowa. Pojawiają się Tatry ale jednak to widok na wchód jest stąd hipnotyzujący. Słońce jest jeszcze nisko, na dole senne mgły tworzą welony pomiędzy pasmami górskimi i w ten sposób rysują się warstwy, linie, wstęgi wzniesień biegnące coraz dalej i dalej.

Na Kępie jest tak dużo osób, że nie zatrzymujemy się, tylko idziemy dalej.

Gówniak i Małe Garby zanim dotrzemy na Babią Górę.

Teraz świat stoi przed nami z otwartymi ramionami. Kosodrzewiny sięgają nam do pasa, nic nie zasłania widoków. Jedynie szlak prowadzi pod górę, więc strona zachodnia jeszcze jest dla nas niedostępna. Widoczność jest doskonała, jesień maluje lasy w dolinach różnymi kolorami, a Jezioro Orawskie jest nadal przykryte kołderką z gęstych mgieł.

Sam szlak nie jest trudny, chociaż są dwa miejsca, które mogą być kłopotliwe, zwłaszcza dla kogoś, kto nie miał do czynienia ze skalnymi podejściami. Ale wystarczy przyjrzeć się ludziom, którędy wchodzą, których skał się przytrzymują i iść w ich ślady ( albo w moje, bo tutaj czuję się jak w domu 😉 )

Ludzie siadają na trawie albo na kamieniach wzdłuż szlaku. Jest wcześnie, pora na śniadanie.
Czuję wewnątrz siebie przeogromną radość, że znowu tu jestem.

Babia Góra.

Gdy idziesz szlakiem, tak widokowym i pięknym to wszelkie trudy szybko idą w zapomnienie. Od Kępy dwukrotnie wydaje się, że to ostatnie podejście i na pewno dochodzisz na szczyt. A tu niespodzianka 🙂 Szlak idzie jeszcze dalej i jeszcze wyżej. A gdy się już do tego przyzwyczajasz i zachowujesz cierpliwość, to nadchodzi ONA 🙂

Ten dzień był wyjątkowy, nie tylko dlatego, że nie szłam sama, ale przede wszystkim dlatego, że dzień okazał się być wyjątkowo cichy. Na samej Babiej nie było nawet najmniejszego wiatru!!! A nazywają ją przecież górą kapryśną, wietrzną, królową niepogody. Nie wierzcie w to 🙂 Bywa też cichą, spokojną. Przyjęła Dominikę jak królowa boginię 😉 Tak bardzo się z tego cieszę, że nie przegnała jej na cztery wiatry. To znaczy, że polubiła ją jak mnie 🙂

Ludzi na Babiej Górzebyło mnóstwo!!!! Dlatego odpoczywałyśmy zanim na nią weszłyśmy, na ostatnim kamienistym wzgórzu przed szczytem. Październikowe słońce mocno grzało, Orawskie Jezioro odbijało jego promienie a z nim Tatry w pełnej krasie.
Nawet nie ma co opowiadać co stąd widać. Z tej samotnej góry w tak piękny dzień widać cały świat aż po horyzont 🙂 !. Chciałoby się być wszędzie, zwiedzić każde wzniesienie i wioskę pod nim. Przejechać drogami złoconymi jesiennymi liśćmi w kolejne miejsca. Co mnie ogranicza? Czas 🙂 Bo jak go zatrzymać na te warunki, na tę porę roku. Jak zmusić mięśnie do parcia w górę? Gdyby tak dało się wcisnąć pauzę….. Zostać tu dłużej, albo zacząć nowy dzień w równie pięknych warunkach.

Chwilo trwaj! Zapamiętuję, robię zdjęcia, płaczę ze wzruszenia. Przybiegają wspomnienia mojej wędrówki GSB, pierwszy raz na Babiej i to jak serce moje rozrywało się z zachwytu i zabawna przygoda z wycieczki z moją córcią. Zwierzenia z jakimi tu przychodziłam, niejedne urodziny, a także wichura zimowa.

A dziś jest tu tak pięknie, cicho, spokojnie, że nawet ludzie mówią jakby ściszonymi głosami.

Zejście z Babiej Góry.

Jeśli chcesz to możesz zejść tą samą drogą, tylko po co skoro można zrobić pętelkę 😉 I to równie piękną. Szlak czerwony prowadzi na Przełęcz Brona i to właśnie tam idziemy, ale małym obejściem, który polecam. Niektórych kusi zejście Percią Akademików i schodzą stromym zejściem mimo, że jest to szlak jednokierunkowy. Zdecydowanie to odradzam, chociaż wyjście nim na Babią jest miejscami emocjonujące i na pewno kondycyjnie męczące 🙂 Ale o tym wariancie innym razem 😉

Czerwony szlak prowadzi ze szczytu Babiej skalnym rumowiskiem. Nie trudno się zdezorientować, kamienie się poruszają, więc zejście może być nieprzyjemne. Na szczęście jest alternatywa. Trzeba zejść kawałek żółtym szlakiem na stronę słowacką a po zejściu ze szczytu zobaczysz ścieżkę, którą dojdziesz do naszego szlaku. W ten sposób pierwszy raz natknęłam się na grób ( mam nadzieje, że symboliczny) Aleksandra Starzyńskiego, który zmarł w dzień moich urodzin, dlatego tak mnie przyciąga za każdym razem gdy tu jestem. Historię tę opisuję w innym wpisie o zimowej Babiej, do którego serdecznie Cię zapraszam.

Przełęcz Brona

Zejście jest moim zdaniem trudniejsze, bo musimy utracić wysokość na mniejszym dystansie, więc jest bardziej stromo. Ale widoki na Beskid Żywiecki i Śląski a także Zawoję i Mosorny Groń doskonałe. Zostawiamy za sobą Babią, sznureczek turystów na Perci Akademików, Tatry, Wielki Chocz….

Nie mówię o tym, żeby kogokolwiek straszyć, bo trudności nadal są niewielkie. Trzeba tylko uważniej patrzeć pod nogi.

I odwrotnie niż przy wchodzeniu: szerokie, puste przestrzenie zapełniają się kosodrzewiną, potem coraz wyższe drzewa aż wreszcie ścieżką leśną docieramy na Przełęcz Brona. Tu można jeszcze iść dalej na Małą Babią, ale jesteśmy już zmęczone, a przed nami najmniej przeze mnie lubiany odcinek zejścia.

Sama przełęcz jest bardzo rozległa. Można skorzystać z wielu ławeczek, ale sporo osób wybiera suchą trawę by odpocząć wylegując się na niej. Widoki są piękne i chętnie zostałoby się dłużej, ale im dłuższa przerwa, tym trudniej powstać by iść dalej 😉

Schronisko Markowe Szczawiny.

Dlaczego nie lubię tego zejścia? Bo jest bardzo strome, zimą rozjeżdżone pupami i jabłuszkami tak, że nawet kolce raczków nie są zbyt pewne… Dobrze, że jest sucho i ciepło. Szlakiem miejscami płynie strumień, więc może się zdarzyć, że wiosną i jesienią część szlaku będzie zamrożona. Poza tym jest bardzo stromy a niektóre stopnie są wysokie. Na szczęście nie mam problemu z kolanami a to tylko 15 minut, więc powolutku dajemy radę.

Przy schronisku mnóstwo ludzi, kuchnia pracuje pełną parą , podobnie jak szalety 😉 Toaleta płatna 2zł.

Schronisko ma długą tradycję. Zostało wybudowane w 1906roku i służyło 100 lat, bez żadnych pożarów ani wypadków. Po czym w 2007 r. zostało rozebrane, a w to miejsce został wybudowany nowoczesny budynek PTTK jaki jest aktualnie na polanie Markowe Szczawiny. Jest tu 40 miejsc noclegowych, organizowane są tu eventy, koncerty, spotkania. Nie można nocować z psami. Co do ceny za nocleg i warunków wynajmu pokojów lepiej zajrzeć na stronę schroniska.

Powrót na parking do Krowiarek.

Teraz przed nami z jednej strony najłatwiejsza część wycieczki, z drugiej zawsze końcówka dłuży się najbardziej, więc byłam ciekawa jak to będzie z nami 🙂

Do Krowiarek prowadzi niebieski szlak. Nie ma łatwiejszej drogi 🙂 Ścieżka jest szeroka, niemal bez różnicy wzniesień, z licznymi ławeczkami po drodze. W dodatku przepiękna w jesiennej, złotej scenerii. Nawet nie wiem jak to się stało, że dotarłyśmy tak szybko na miejsce, a to prawie 6,5km spacer.

Zmęczone, ale szczęśliwe dotarłyśmy do auta. To był z wielu powodów wspaniały dzień. Jestem za niego bardzo wdzięczna Babiej, że nas tak pięknie przyjęła. I dziękuję mojej towarzyszce za to, że zaufała mi i poprosiła o pokazanie Babiej moimi oczami. Nawet teraz pisząc ten wpis po dwóch tygodniach ze wzruszenia wilgotnieją mi oczy, bo Babia to moje bardzo emocjonalne miejsce. To był piękny dzień, mam nadzieję, że i TY taki będziesz mieć, jeśli wybierasz się tędy po raz pierwszy.
Będzie mi miło jeśli mi o tym napiszesz w komentarzu.

Odrobina statystyki.

Dystans15,46km (wg Stravy)
Czas przejścia5h plus czas na zachwyt do oporu 🙂
Przewyższenia745↑↓
TrudnośćTechnicznie nie ma dużych trudności, ale
mozolne podejście może zmęczyć.

A Dominice chyba spodobało się moje towarzystwo tak jak i mi jej, bo po wizycie na Babiej tydzień później ruszyłyśmy ponownie w góry, a potem jeszcze raz 😉

2 thoughts on “Babia Góra z Przełęczy Krowiarki”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *