Babia Góra z Lipnicy Wielkiej.

Ołtarz na babiej Górze

Na Babią Górę prowadzi wiele szlaków, ale ten jest chyba najrzadziej wybierany. No może jeszcze ten z Orawskiego Skansenu w Zubrzycy Górnej ale on i tak przechodzi przez Przełęcz Krowiarki więc go nie liczę.

Babia Góra to moja górska Królowa.

Powiem tu raz, ale będę się powtarzać we wszystkich wpisach o niej. Jest to dla mnie wyjątkowa góra, najulubieńsza, prawdziwa Królowa Gór z którą łączą mnie metafizyczne siły. Pokochałam ją od pierwszego wejścia, pamiętam moje przejęcie, jakbym na prawdę szła na audiencję do władczyni. Za pierwszym razem bardzo wiało, ale chyba polubiła mnie. Byłam u niej już wiele razy- kilkanaście- a jeszcze tylko dwa razy szarpała wichurą. Nie odbierałam tego osobiście, ktoś widocznie zasłużył sobie w tym czasie na jej gniew.

Ruszamy ze Stańcówki.

Selfie w czapce Mikołajka

Zwykle po górach chodzę sama, ale tym razem dałam się namówić koleżance na wspólne, mikołajkowe wyjście. Pożyczyłam piękną czapkę z pąponem i 4 grudnia w Barbórkę pojechałyśmy do Lipnicy, tam Krysia była już umówiona z resztą ekipy. Jak się potem okazało turystów tego dnia było nadzwyczaj dużo. Krysia i jej kompani czekali jeszcze na kolejny pojazd pełen ich znajomych… cały autokar grupy PTTK !!!!!.
Zaczęłam trochę żałować, że tu przyjechałam, bo nie lubię chodzić w tak dużych grupach. Na szczęście autokar się spóźniał i wyruszyliśmy naszą siódemką, co dla mnie i tak stanowi tłum 😉

Auta zostawiamy na placu pod leśniczówką Stańcowa. Jest tam bardzo duży plac, gdzie można zostawić bezpłatnie samochody. Jest też ogrodzone miejsce z budką z pamiątkami i biletami wstępu na teren parku. W lecie pali się ognisko, dzieci dokazują 🙂 Poza sezonem budynek jest zamknięty.
Idziemy w prawo asfaltową drogą, która prowadzi aż do Zubrzycy Górnej i jest równocześnie drogą rowerową, ale po kilkuset metrach napotykamy zielone oznakowania szlaku na Babią i skręcamy w lewo. Szlak prowadzi leśną drogą, jest dobrze oznakowany i więcej niż połowę trasy na Babią prowadzi przez las. Ale po drodze wystarczy troszkę- niedużą troszkę 🙂 zboczyć ze szlaku, żeby mieć takie oto widoki 🙂

Już mi kiełkuje w głowie pomysł poszwędania się pozaszlakowo w tej okolicy kiedyś, wczesną jesienią 😉

Napotykamy wiatę w której są ławy i stół. Można się tu schronić przez deszczem albo odpocząć. Zostawiam moje towarzystwo, bo idę wolniej od nich i powoli kieruję się wyżej. Dogonią mnie za niedługo. Wiem, że jeszcze kawałek i skończy się las, roślinność będzie coraz niższa odsłaniając piękne panoramy na Tatry ale w ogóle całą Orawę w dole, oraz Gorce i dalsze beskidzkie pasma z lewej . A po drugiej stronie Wielkiego Chocza, Magurę Orawską i dalej czego nawet nazwać nie umiem. Właśnie za tak rozległe widoki lubię tę trasę. Ale są tutaj też ciekawostki o których mało kto wie.

Ciekawostki na szlaku

Grób turystów

Mijam grób turystów, których śmierć wstrząsnęła w 1935 roku europejskim światem sportowym. Szczegółowo tragedię tą opisuje Stanisław Faecher w artykule Tragiczna Kurniawa na Babiej Górze, która możecie przeczytać TUTAJ.

Grób turystów pod Babią Górą

Po krótce: śmierć poniosło dwóch mężczyzn i dwie kobiety członkowie Klubu Sportowego „Beskid”- Andrychów. Mieli ze sobą narty i ich celem było dotrzeć do Schroniska Turystycznego pod Babią Górą ( już nieistniejącego ) ze schroniska pod Pilskiem. Niestety rozszalała się na Babiej burza śnieżna. Narciarze stracili orientację, rozdzielili się. Zamarzli w odległości 100 i 200 metrów od schroniska.

Babia Góra nie jest trudną zdobyczą w dobrych warunkach pogodowych, nawet zimą. Ale ponieważ stoi samotnie, wiatry tu szalejące powodują, że bywa śmiercionośna.

Historia śmierci Aleksandra Starzeńskiego

Pod Babią jest jeszcze jeden grób. Nie wiem czy symboliczny, czy na prawdę jest tam pochowany Aleksander Starzeński, prawnik i działacz turystyczny z Suchej Beskidzkiej.

Grób Aleksandra Starzeńskiego

Wyruszył na Babią, a swoje dokumenty zostawił nieopatrznie w schronisku na Markowych Szczawinach. Babia jest górą graniczną i w tych czasach przekraczanie granicy było nielegalne. Napotkał straż graniczną, która nakazała mu zjechać za sobą do Polhory w ówczesnej Czechosłowacji. Po wyjaśnieniu sytuacji chciał powrócić do Szczawin, niestety warunki w górach uległy diametralnej zmianie. Zamarzł na Babiej 14 kwietnia 1951 roku. Mimo, że był wytrawnym i doświadczonym narciarzem i była to już wiosna, to Babia go pochowała.

Jest to symboliczne dla mnie miejsce, bo data jego śmierci to data moich urodzin, tylko 19 lat później. Byłam zszokowana, gdy zobaczyłam tę datę po raz pierwszy. Myślę, że może dlatego to miejsce tak mnie zawsze przyciągało.

Dawne schronisko pod Babią – Beskidenveren

Ale wróćmy do mikołajkowej wycieczki. Niedługo za grobem sportowców były dotychczas ruiny schroniska zbudowanego w 1905 roku. Niestety w 1948 roku spłonęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Całe lata toczyły się spory czy należy go odbudować. Ostatecznie w 1980 roku ruiny wysadzono w powietrze i zrównano z ziemią.
W tym roku na miejscu ruin powstała platforma widokowa.
Gdyby tu powstało schronisko jak za dawnych czasów, byłoby to na pewno najpiękniej położone schronisko w Polsce i prawie najwyżej- 1616 mnpm. Tylko Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich jest wyżej.
Jeżeli macie ochotę poczytać więcej na temat ciekawej historii dawnego schroniska pod Babią Górą to TUTAJ jest dużo więcej informacji .

Przez chwilę byłam tutaj sama, ale kilka minut później nadciągnęła grupa ludzi, potem kolejna i jeszcze więcej! To spodziewany autokar turystów dogonił mnie 🙂 . Rozsiedli się, rozgościli i wcale się nie dziwię bo widoki są tutaj fenomenalne.

Na szczycie Babiej Góry

Poczekałam na moje towarzystwo i razem ruszyliśmy na szczyt. To już całkiem niedaleko. Zimą gdy nie widać szlaku idzie się ostro w górę. Tym razem jeszcze idziemy zakosem. Jest biało, ale śniegu nie ma bardzo dużo. Warunki wręcz idealnie, piękno zimy bez jej niedogodności 😉

Troszkę wiało, więc schowaliśmy się za murkiem, który jest na szczycie. Kanapki, herbatka to norma ale w ruch poszły też butelki z woda ognistą różnego sortu. Nalewki, wódki smakowe, jagermeister, piwo.
Każdy robi, co uważa za stosowne, w końcu jesteśmy dorośli i odpowiedzialni… przynajmniej w teorii. Osobiście nie toleruję alkoholu w górach. Prawdę mówiąc byłam zła na tych ludzi. Nawet w naszej grupie dzień zaczął się od rozgrzewki jednej i drugiej nóżki. Było mi niesamowicie przykro.

Chyba nie tylko ja byłam zła, a może mój nastrój udzielił się Królowej, bo gdy wyszliśmy zza murku po przerwie, to wiało tak mocno, że ledwo można było utrzymać aparat w ręce. O mało nie zgubiłam mojej pięknej mikołajkowej czapki.
Furia wstąpiła w Babią.

Zejście na Słowację

Schodziliśmy trasą jakiej jeszcze nie znałam. Najpierw szlakiem w stronę Przełęczy Brona ale kilkaset metrów dalej skręciliśmy w lewo. Jest tam ścieżka, o której nie miałam pojęcia. Teraz była przysypana śniegiem ale powbijane wysokie pale wskazywały drogę. W ten sposób niejako skrótem dotarliśmy pod schron ze źródełkiem przy żółtym szlaku na Słowacji.

Dalej schodziliśmy trzymając się szlaku. Po drodze była jeszcze wieża widokowa i popas 🙂 I tak spokojnie, rozmawiając, zeszliśmy do rozejścia szlaków mając przez większość czasu widok na Tatry. To chyba najpiękniejsza trasa na Babią Górę.
Można ją sobie zorganizować w całości ze Slanej Vody przez Małą Babią, tworząc zgrabną pętelkę. Też bardzo polecam

Jeszcze tylko 3,5 km do Stańcowej gdzie zostawiliśmy samochody.

Bardzo polecam tę trasę. Jest malownicza, bardzo widokowa i nawet w sezonie nie ma tu tłumów ( no chyba, że mój blog stanie się poczytny niczym National Geographic i wszyscy ruszą do Lipnicy Górnej :)))))))

Podsumowanie, trochę statystyki.

czas6h plus czas na odpoczynki
odległość13,5 km
przewyższenie920m góra / dół
trudnośćDobra kondycja będzie wskazana, ale trudności technicznych brak.

8 thoughts on “Babia Góra z Lipnicy Wielkiej.”

  1. Piękna relacja.
    Też mam górę którą kocham i łączą mnie z nią wyjątkowe relacje.
    Byłam na niej tylko trzy razy, ale nie przestaję o niej myśleć. Babią Górę kiedyś zdobyłam, ale byłam młodą dziewczyną. Góry potrafią oczarować i zaczarować, powstaje wtedy jakaś niewidzialna więź, która powoduje, że wciąż do niej wracamy.
    Pozdrawiam serdecznie Joasiu !
    I

    1. Dziękuję, bardzo mi miło 🙂 Czasami jakieś miejsce szczególnie nas przyzywa, czy to wspomnienie, czy metafizyczne połączenie. Gdziekolwiek jestem , wypatruję Babiej. Mam ją głęboko w sercu.

    2. Polecam wejście granicą polsko-słowacką od Stańcowego siodła, jest tam dosyć wyraźna ścieżka (w okresie wiosenno-jesiennym nieco zarośnięta), no i nikogo nie ma.
      Byłem na Babiej Górze kilkadziesiąt razy, na wszelkie możliwe sposoby o każdej porze roku i wiem, że dopóki mi sił starczy zawsze będę wchodził.

      1. Cieszę się, że spotkałam tu miłośnika Babiej 🙂 Bywa kontrowersyjną górą, ale dla mnie ma szczególne miejsce w sercu i też zdobywałam ja już chyba wszystkimi możliwymi szlakami z Polski i Słowacji kilkadziesiąt razy. Rok bez Babiej? Nie ma takiej opcji 🙂 Następnym razem wykorzystam Twoją sugestię, dziękuję i pozdrawaiam 🙂

  2. Piękna wycieczka i piękny opis 🙂 Aż trudno uwierzyć, ale w tym roku byłem pierwszy raz na Babiej Górze. Nigdy wcześniej jakoś się nie składało…

    1. Nie dziwię się 🙂 Masz tak daleko na Babią. Ja ją widzę codziennie 🙂 Mam do niej tylko 60km. Ciągnie mnie do niej bardzo i bywam często. Znam chyba każdy szlak na nią, chociaż jej okolice znam słabo … Pora to nadrobić 🙂

      1. Masz bliżej niż Ci się wydaje-z N.Targu na Babią w linii prostej jest 38km zaś drogowo 44km:-)
        Jedyny szlak na Diablak godny polecenia osobom nietrawiącym tłumów na górskich ścieżkach.
        Pozdrawiam i do zobaczenia w górach:-)

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *