Toporowa Cyrhla- początek i koniec szlaku.
Dzień zapowiadał się bezchmurny. Mam swoje marzenie górskie na ten rok, gdzie jeszcze chciałabym pójść, ale obawiałam się śniegu, który w tym roku spadł dość wcześnie. Tutaj, na Podhalu to nic dziwnego- śnieg we wrześniu ale zwykle po kilku dniach nie ma po nim śladu. Niestety w tym roku jest inaczej. Już prawie każdy szlak w Tatrach jest mi znajomy. Jednak niektóre pętelki były dla mnie nieoczywiste, jak ta którą tutaj proponuję. Zaczynam w Toporowej Cyrhli, znajduję niewielki parking przy wejściu na szlak i kieruję się w stronę Wielkiego Kopieńca.
Na Wielki Kopieniec
Nie byłam tu kilka lat i okazało się, że nie tak zapamiętałam ten szlak 🙂 Zauważyłam, że niewiele osób odwiedza niższe partie Tatr. Nie dziwię się, bo jeśli ktoś przyjeżdża tylko na kilka dni, to chce zobaczyć same najważniejsze, najbardziej rozpoznawalne miejsca. Jednak mam nadzieję, że tą trasą zachęcę do zweryfikowania tego zdania. Początkowo szlak wiedzie między nowo budującymi się domami. Potem wąską ścieżką aż do punktu gdzie kupuje się bilety wstępu- to aż 15 minut od początku szlaku- już myślałam, że nikt nie chce mi sprzedać biletu ;). Niedługo dalej następuje rozejście się szlaków. W prawo zielonym na Wielki Kopieniec, a w lewo czerwony na Psią Trawkę którędy będę wracać za kilka godzin. Teraz idę jesiennym lasem, przyjemnie nabieram wysokości. Nawet nie wiem kiedy mijają pierwsze dwa kilometry i staję na granicy Polany Kopieniec.

Tutaj można albo iść na szczyt- co bardzo polecam, albo obejść Kopieniec, zaglądając do kilku szałasów pozostałych po czasach wypasu owiec na Polanie. Wybieram szlak na szczyt. Im jestem wyżej, tym rozpościerają się coraz szersze panoramy tatrzańskie. Bywają też prześwity na północną stronę, gdzie w dole majaczą zakopiańskie domy a w oddali widzę zarys Gorców. Szlak jest dość wygodny, stopnie ułatwiają wejście. Szybko wchodzę na szczyt i prawdę mówiąc widoki jakie mnie tutaj czekają zapierają dech. Warto tutaj przyjść, chociażby na krótki spacer.


Nawet teraz kiedy piszę te słowa przypominam sobie przyjemne, rześkie powietrze i zachwyt jaki mnie ogarnął. To pierwszy poranek tej jesieni kiedy szron pobielił trawy w dolinach. Posiedziałam tu trochę, oczarowały mnie tak bliskie szczyty Tatr Wysokich, grań Boczania którym będę jeszcze dziś iść. Giewont z tej strony wygląda zupełnie inaczej ale znajomy krzyż na szczycie nie pozwala na pomyłkę. A w dole między jesiennymi szczytami wije się szlak na Nosal. Oprócz mnie były tylko dwie osoby. Po kilkunastu minutach ruszyłam dalej.


Nosal- kolejny przystanek
Zejście z Kopieńca w stronę Nosala jest dosyć strome i kamieniste. Pomyślałam, że wybrałam dobry kierunek mojej pętelki bo wyjście tutaj na koniec dnia byłoby dla mnie uciążliwe. Mijam Polanę Olczyską, sporą grupę turystów i kieruję się w stronę Nosala. Wejście na szczyt jest dość proste, jedynie pod samym Nosalem jest trudniejsze miejsce, gdzie można pomóc sobie rękami. Widoki podobnie podobnie jak z Kopieńca są bardzo piękne ( chociaż Tatry Wysokie z wyższego o 120 metrów Wielkiego Kopieńca są lepiej widoczne 😉 ). Tutaj szczególną uwagę przykuwa widok Kuźnic, wagoniki kolejki na Kasprowy, Giewont i Czerwone Wierchy, a także samo Zakopane i Gubałówka górująca nad nim. Jest to doskonałe miejsce na podziwianie zachodów słońca, zwłaszcza, że zejście do Kuźnic jest wygodne i bezpieczne nawet po zmierzchu. Na Nosal prowadzi też bardzo ciekawy, zielony szlak z połowy drogi między rondem Jana Pawła II a Kuźnicami. Warto pomyśleć kiedyś też o takim spacerze 😉 Polecam 🙂



Z Nosala przez Boczań na Halę Gąsienicową
Pogoda cały czas dopisuje, na niebie nie ma żadnej chmurki. Na Nosalu tak przypieka słońce, że rozbieram się do letniej podkoszulki. Po krótkim odpoczynku schodzę na Przełęcz pod Nosalem skąd przyszłam i kieruję się niebieskim szlakiem przez Boczań na Przełęcz między Kopami. Jesienny las jest przepiękny. Wędrówka na Gąsienicową zawsze jest przyjemna, w części leśna, potem gdy wychodzimy na Skupniów Upłaz otwierają się przecudne widoki. Tutaj przysiadam na chwilę, nie mogę się napatrzeć na ten piękny świat z wysoka, na Babią Górę- moją górską miłość, obok niej Pilsko, z jej drugiej strony pasmo Policy, potem Gorców. Daleko na wschodzie zarys Pienin. To już prawie koniec podchodzenia pod górę. Z Przełęczy Miedzy Kopami to już spacerek na Halę Gąsienicową



Hala Gąsienicowa
Gdy szłam, poczułam tak przeogromne szczęście w sobie, że aż zaszkliły mi się oczy. Ostatnio często zastanawiam się co jest w życiu moje, a co przylgnęło do mnie jako oczekiwania innych wobec mnie. I nawet zakiełkowała wątpliwość, czy ja na prawdę chcę się tak męczyć? Czy ból pleców, stóp, zimno albo upał to jest to co JA potrzebuję? Czy tylko karmię swoje ego zachwytami innych gdy wrzucam potem zdjęcia w social mediach albo na blogu? I przyszła jasna, odpowiedź. Potrzebuję gór jak powietrza!!! Zmęczenie, pot i łzy to koszt jaki chcę ponosić za to piękno, którym mnie świat obdarowuje. Hala Gąsienicowa to jedno z miejsc tak wspaniałych, że nie sposób przejść przez nią obojętnie. Niezmiennie zachwyca mnie widok Kościelców i niezmiennie dziwi, że jeden jest zielony a drugo skalisty. I każde zmęczenie jest warte tego widoku.
Cieszę się, że mogę tu często wracać. Nieraz Dolina Gąsienicowa była tylko przystankiem do dalszej wędrówki, ale gdy sił mam mniej to wystarczy mi jako cel. Siedzę, obserwuję szczyty dookoła i wspominam niezwykłe wyjścia na Granaty, Zawrat, Kościelec, Przełęcz Krzyżne, Świnicę. Dziś szlaki te są przyprószone, dla mnie niedostępne. Ale to nic. Siedzę oparta o kamień i podziwiam najwspanialsze krzywizny świata.



Doliną Suchej Wody do Toporowej Cyrhli
Doliną Suchej Wody szłam nieraz, to jeden z najstarszych szlaków w Tatrach, istnieje ponad 100 lat. Jest chyba najłatwiejszym dojściem na Halę Gąsienicową a na pewno najbardziej bezpiecznym zimą. To tędy dostarczane jest zaopatrzenie do schroniska Murowaniec, dlatego szlakiem jest szeroka droga, którym może przejechać auto. Co ciekawe to jeden z dwóch szlaków tatrzańskich po polskiej stronie gdzie można jechać rowerem 🙂 Tym razem nie schodzę do Brzezin tylko za Psią Trawką odbijam w lewo. Ostatnią godzinę idę czerwonym szlakiem. Ten jest wąską ścieżką leśną, lekko przerażającą, bo mroczną z kilkoma bagniskami. Zupełnie inny klimat ale jakże czarowny.

podsumowanie
czas trwania wycieczki | 7,5 godziny, wliczając w to odpoczynki ( dużo odpoczynków 🙂 ) |
przewyższenia | 1107m w górę i tyle samo w dół |
kilometry | 19km |
trudność | łatwy( jedyna trudność to ostatni kamień przed Nosalem) |
Na Kopieńcu byłem w tym roku (no prawdę mówiąc pod Kopieńcem), ale zimą na nartach skitourowych. Bardzo lubię ten szlak, ale na narty kiepsko się nadaje (za wąsko na zjazd).
Dolina Suchej wody była przekleństwem mojego dzieciństwa, nie pamiętam już ile razy rodzice przeciągnęli mnie z Brzezin na Halę Gąsienicową, ale dobrych wspomnień nie mam…
Od wspomnień dużo zależy. Rzeczywiście od Brzezin szlak jest mało widokowy, ale dla mnie sentymentalny. To tędy szłam po raz pierwszy zimą w Tatry i chociaż byłam już po czterdziestce to byłam z siebie dumna 🙂 Dlatego teraz ten szlak nadal wzbudza ciepłe wspomnienia. A Kopieniec jak pisałam we wpisie był dla mnie niemałym zaskoczeniem 🙂
Pozdrawiam 🙂