Na Straniańską Przełęcz.
Zacznę od słowackiego nazewnictwa, żeby można się było łatwiej odnaleźć na mapach. Wietrzny Wierch to Veterny Vrch leżący w Magurze Spiskiej a idę tam tym razem z Strananskiego Sedla. To moja trzecia wizyta na szczycie, więc tym samym odwiedziłam już wszystkie możliwe sposoby wejścia na szczyt od północnej strony. Wbrew powszechnej opinii jak najbardziej można i tutaj tak zaplanować trasy by utworzyć interesującą pętelkę.
Dojeżdżam tutaj przez przejście graniczne koło Sromowiec Wyżnych, to najbliżej Nowego Targu w którym mieszkam. Następnie kieruję się na Czerwony Klasztor i jadę dalej aż za Nowy Lipnik ( z którego też prowadzą szlaki na Wietrzny Wierch). Za kolejną wsią Stranany na przełęczy zostawiam auto przy tablicy informacji turystycznej Penińskiego Parku Narodowego. Jest tam sporo miejsca ale i aut parkujących, bo stąd można iść także na Wysoką – najwyższy szczyt Pienin. Z pewnością ta strona Pienin jest znacznie rzadziej odwiedzana.
Trafiłam kolejny raz na piękną pogodę. Jadąc przebijałam się przez mgłę, która znacznie ograniczała widoczność. Za to tutaj już mocno świeciło słońce, a o niedawnej mgle zostały tylko ślady wijące się u stóp Trzech Koron.
Ze Straniańskiej Przełęczy na Polanę
Z przełęczy należy kierować się zielonym szlakiem wzdłuż widocznej na łące drogi, która kilkadziesiąt metrów dalej wchodzi w las. Miejscami jest wyjeżdżona przez traktory ale nadal bardzo wygodna, szeroka. Raz po raz otwierają się piękne widoki: a to w stronę Trzech Koron gdzie jeszcze widać resztki gęstej mgły z poranka, a to na drugą w kierunku Gór Lewockich. Czuć w nogach, że nabieramy wysokości ale idzie się bardzo przyjemnie, zwłaszcza o tej, jakże kolorowej porze roku. W jednym miejscu nawet pokazują się ośnieżone granie Tatr ponad koroną kolorowych drzew.
W taki sposób dochodzimy do rozwidlenia szlaków Na Polanie. To tutaj nasz zielony szlak kieruje się do Wyżnych Rużbachów a my musimy zmienić kolor trasy na żółty. I mamy do wyboru dwie trasy o tym samym kolorze. Jeden oznaczony na mapach żółtą przerywaną linią kieruje się mocno w górę – widać wbite w ziemię słupki z namalowanym kwadratem biało żółtym. Szłam nim w czasie mojej pierwszej wizyty na Wietrznym Wietrze. Pamiętam ją jako dość wąską ścieżkę, ale za to widokową. Rozciągają się z niej panoramy naszych Pienin i Beskidu Sądeckiego. Tym razem wybrałam regularny żółty szlak, który przecina polanę a następnie wchodzi w las. Na łąkach było tak dużo kani, że można by przyjechać po nie ciężarówką, albo taczkami :). Gdyby ktoś był amatorem tych grzybów, to niech wybierze ten szlak początkiem października.
Na Wietrzny Wierch żółtym szlakiem
Szlak jest bardzo wygodny, dobry do włóczęgi, delikatnie wznosi się. Okazuje się, że jest tylko łącznikowym szlakiem i Pod Gruniom wchodzimy na czerwony idący z Wyżnych Rużbachów. Spokojnie nie niepokojeni przez żadne oprócz leśnych widoki dochodzimy do pensjonatu U Borsuka. Tu panoramy są wybitne. Wyobrażam sobie, że wiosną i zimą też musi tu być przepięknie. Sami popatrzcie jak pięknie wyglądają stąd Tatry. Niestety zapatrzona w widoki poszłam dalej drogą zamiast iść ponad budynek 🙂 Polna droga nagle skończyła się a ja musiałam przedzierać się przez chaszcze, żeby znowu wejść na właściwy szlak 😉
W ten sposób dotarłam pod tabliczkę szczytową Veterny Vrch. Niech was to nie zwiedzie, to nie koniec wycieczki 🙂
Zaraz za nią w prawo trzeba wejść na ścieżkę, która mocno w górę prowadzi na właściwy szczyt. Widoki są wybitne, więc nie omijajcie tego miejsca pod żadnym pozorem 😉
Na Wietrznym Wierchu
Na szycie widoki są obłędne, 360 stopni. Dopiero od niedawna tak jest. W 2004 roku potężna wichura powaliła znaczną część tutejszych lasów i otworzyły się przecudne widoki zamiast poprzedniego zalesionego wierzchołka. Postawiono tu rzeźbę niedźwiedzia ze słowacką flagą i ławeczkę, której podparciem też jest niedźwiadek :). Jest także metalowa tarcza z zaznaczonymi wszystkimi pasmami górskimi widocznymi ze szczytu, skrzynka z księgą pamiątkową z wpisami ( mój jest z kwietnia 2018 roku :), a także miejsce na ognisko. A i namiot się zmieści, gdyby ktoś chciał po zachodzie słońca zostać i poczekać na kolejny poranek.
Z Wietrznego Wierchu do wsi Straniany
Widoki dookoła są przepiękne, chociaż najbardziej, wręcz magnetycznie przyciągają Tatry, tak kontrastujące białymi szczytami z kolorową, jesienną aurą. Wracam na dół niechętnie, bo stęskniłam się za ciepłą jesienią, która wreszcie w tym roku zawitała. Znowu przekonałam się, że kocham przełom września i października. Żałuję, że tak krótko trwa kolorowa aura z mroźnymi porankami i gorącym dniem, szelestem liści, babim latem, szafirowym niebem. Najprzyjemniej jest siedzieć w tak pięknym miejscu jak Wietrzny Wierch opierając się o pień drzewa i popijając gorącą herbatę zachwycać się przestrzenią wokół siebie. Tym razem to już koniec ale na pewno to nie ostatnia moja wizyta na szczycie. Nie znam przecież jeszcze jej południowych wejść ;). Tym razem do końca prowadzi mnie zielony kolor szlaku. Spokojnie tracę wysokość, droga jest szeroka, leśna, wygodna. Zamyślona schodzę nad Straniańskie jezioro w którym przeglądają się rude i zielone drzewa. Chwilę odpoczywam i idę dalej aż do wsi. Żeby zamknąć pętelkę muszę jeszcze przejść około dwóch kilometrów w większości wsią a potem kilkaset metrów drogą główną. To był piękny dzień. Taką jesień chyba wszyscy kochają a w Pieninach wygląda co roku imponująco.