Wietrzny Wierch z Wyżnych Rużbaków czyli Veterný Vrch z miejscowości Vyšné Ružbachy. Wietrzny Wierch należy do moich ulubionych szczytów na Słowacji. Leży w paśmie Magury Spiskiej, ale nie jest jej najwyższym szczytem. Najwyższym szczytem jest Rzepisko na granicy Magury i Tatr. Przez ten szczyt przechodziłam przy okazji trasy z Jurgowa do Żdiaru.( Jest to szlak nieoznakowany ale bardzo łatwo na niego trafić. )
Na Wietrznym Wierchu byłam wielokrotnie ale zawsze startowałam z północnej strony. Tym razem wybrałam Wyżne Rużbaki jako miejsce startu i wiecie co? Przeżyłam szok.

Ale zanim dojechałam do Rużbaków odwiedziłam moje ulubione miejsce czyli Przełęcz Tokarnia. Szukałam tu instagramowej huśtawki ale nie znalazłam, więc powrócę tu jeszcze 🙂
Poniżej obrazek z drogi, czyż nie jest cudownie !!!

Sam szlak zaraz Ci przedstawię, jest bardzo piękny. Na pewno tu wrócę na szlak przyrodniczy w pobliżu miasteczka i oczywiście na sam szczyt, ale sama miejscowość to jest dopiero perełka! Pomieszanie szwajcarskiego XIX wiecznego kurortu ze złotym okresem komunizmu plus historia tego miejsca ciągnąca się od XIV wieku.
Parkingi.
W samym miasteczku jest sporo miejsc parkingowych, zwłaszcza przy basenie i hotelach, ale udało mi się zaparkować na darmowym parkingu oznaczonym na mapie Wyżnych Rużbaków. Jest on za nieczynnym już domem handlowym w którym jest poczta. Jest tam duży plac na kilkanaście aut. Wjeżdżając do miasteczka na skrzyżowaniu skręcamy w prawo i dalej czerwonym szlakiem do końca uliczki.
Pętelka na Wietrzny Wierch.
Moim planem zawsze jest pętelka 🙂 Tym razem wyruszyłam prosto z parkingu za czerwonymi znaczkami aż na sam szczyt. Powrót wybrałam zielonym, a potem zmieniłam go na niebieski by ostatecznie zakończyć wycieczkę żółtym. Możliwości jest więcej zważywszy na drogi rowerowe i ścieżki leśne pozaszlakowe, Ale uważam, że mój wariant jest na prawdę świetny 🙂

Czerwonym szlakiem na Wietrzny Wierch.
Najpierw, kawałek przechodzę ulicami miasteczka. Od razu da się odczuć, że jest to niezwykłe miejsce. Obok nowoczesnych, pięknych domów, stoją takie sprzed 50 lat, odrapane, brzydkie a między nimi widać zabudowę z początku XX wielu wyglądającą jak luksusowy kurort z czasów historycznych.
Czy to plan filmowy rodem z Lśnienia? A może innego horroru Kinga, gdzie realizm miesza się z magią?. Gdyby nadeszły tumany wilgotnej mgły, zawiał chłodny wiatr a nade mną przeleciała sowa uciekałabym czym prędzej . A tak w słoneczny, piękny dzień przemierzałam puste ulice z ciekawością rozglądając się wokoło.


Wchodzę w las a tu taka przykrość…
Jest piękne. Parki zdrojowe, zapomniane hotele zamieniam teraz na leśną ścieżkę. Szlak jest dobrze oznakowany, las jasny. Jeszcze na chwile dotykam ludzkich osad ale jakich! Za wysokim ogrodzeniem posiadłość jak z bajki. Dalej górna stacja wyciągu narciarskiego i najgorsza odsłona człowieczeństwa.


Nie dla myśliwych !!!!
Nie toleruję myślistwa, a takie jak tu widzę napawa mnie obrzydzeniem. Na skraju ogromnej łąki stoi ambona. Naiwnie dawno temu myślałam, że takie miejsca służą do obserwacji zwierząt. Ale tu nie o taką obserwację chodzi. Dokładnie naprzeciwko niej, na środku polany stoi paśnik a obok niego pojemnik z wysypującą się kukurydzą. Nęcenie zwierząt po to by je zabić, uważam za ogromną formę okrucieństwa i patologicznej radości z zabijania.
Niestety takich miejsc spotkałam przy tym szlaku co najmniej trzy 🙁


Polan i widokowych miejsc nie brakuje.
Zostawiam te przykre tematy. Idę dalej.
Jak tu pięknie. Jednak wiosna jest niesamowita. Tak już tęskniłam za zielenią i mam jej tutaj pod dostatkiem. Przysiadam na kolejnej pięknej polance. Taki tu spokój, widoki rozległe i nikogo na szlaku.


Kolejne charakterystyczne miejsce to piękna wiata i odejście szlaku do miejsca pamięci pomordowanych partyzantów w czasie II wojny światowej. Przeszłam się tam myśląc że wrócę ścieżką widoczną na mapie ale niestety była tak zarośnięta, że wróciłam na szlak po własnych śladach. Czy warto? Dla miłośników historii na pewno tak, zwłaszcza że na tablicy upamiętniającej te wydarzenia opisana jest cała nieszczęśliwa wojenna historia.
Jeszcze kawałek pod górę i mam dość długi wypłaszczony odcinek z prześwitami na ośnieżone jeszcze Tatry. Wzmaga się wiatr, w Tatrach ma być dzisiaj halny co odczuwa się w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Na szczęście halny nie wpływa na moje samopoczucie, bo mieszkając na Podhalu miałabym ciężkie życie 🙂




Połączenie z żółtym szlakiem.
Idąc granią myślałam, że tak sobie dojdę spokojnie na Wietrzny Wierch ale teraz niespodziewanie schodzę ostro w dół gdzie czerwony szlak łączy się z żółtym. ( właściwie ten żółty to poprowadzony jest dwoma trasami, dziwne to ale oznakowania są dla dwóch wariantów ) Ten odcinek już pokazywałam w poście o innym wejściu na Wietrzny Wierch ze Strańskiej Przełęczy, który też polecam uwadze 🙂
Bardzo lubię tę część, bo już wiem, jak tylko wyjdę z lasu i pokonam dość stromy ale krótki odcinek stanę przed Chatą u Borsuka. A tu widoki są rewelacyjne. Gdy byłam tu jesienią oniemiałam z zachwytu. Teraz wiosną jest równie pięknie chociaż kolory inne to zaśnieżone Tatry robią wrażenie.





Wietrzny Wierch- szczyt- 1101mnpm
Z Chaty u Borsuka jeszcze niedługie podejście ale z przepięknymi widokami a potem dochodzimy do wypłaszczenia. Czerwony szlak schodzi do Wielkiego Lipnika ale ma jeszcze niewielkie odejście na sam szczyt. Nie przegap tego wyjścia. Teraz jeszcze kilkadziesiat metrów stromego wejścia i już jesteśmy na szczycie.

Spieszcie się tam bo szczyt najwyraźniej zarasta. Gdy tu byłam kilka lat temu po raz pierwszy, widoki były 360stopni. Teraz zaczynają być lekko przysłonięte zwłaszcza w stronę północną.

W ogóle dawniej szczyt był zalesiony, dopiero katastrofa w postaci wiatrłomów pozbawiła szczyt drzew i odtąd widoki stały się wybitne. Na szczycie mamy okazję spotkać dwa misie, jest także okrągła metalowa tarcza z opisanymi szczytami a także miejsce na ognisko. Myślę, że to doskonałe miejsce na wschody i zachody słońca.
O ile po drodze nie spotkałam żywej duszy to tutaj zaczęli nadchodzić ludzie, zarówno pieszo jaki rowerzyści.

Zejście do Wyżnych Rużbaków.
Wracam czerwonym szlakiem ( tym mini odejściem ) do rozejścia szlaków i idę zielonym, który jest jednocześnie szlakiem rowerowym. Jeszcze mam okazję podziwiać widoczki w miejscu dojścia do drogi asfaltowej a potem czeka mnie głównie leśna przechadzka.


Idzie się wygodnie, szeroką drogą. Dla rowerzystów to na pewno znaczne ułatwienie, ale i mnie idzie się bardzo dobrze. Las w swojej soczystej, świeżej zieloności, pachnący, śpiewający ptasią orkiestrą jest doskonałym oderwaniem od miasta ludzi i zgiełku.


Pod zbójnicki stołem.
Myślałam, że zbójnicki stół będzie jakąś ogromną skałą, ściętą z góry. A to okazało się być miejscem odpoczynkowym. Tutaj zielone oznakowania się kończą. Prowadzi nas teraz szlak niebieski, nadchodzący z Przełęczy Toporzeckiej. Idziemy prosto.
Tym szlakiem można dojść do Rużbaków ale mam już dość leśnej ścieżki mimo jej niewątpliwego piękna. Gdy dochodzi do kolejnego rozstaju szlaków wybieram żółty, który mam nadzieję będzie prowadził polanami.

Rekreacyjny chodnik Sovia Polana.
I nie myliłam się. Szlak przechodzi ogromną metamorfozę 🙂 Wchodzę na łąkę która się ciągnie niemal 1,5 km!!!. Widoki stają się obłędne, wreszcie rozległe krajobrazy, w dodatku z Tatrami.
Niestety nie mam już sił na dołożenie sobie 1,5 godzinnego szlaku edukacyjnego, ale z przyjemnością tu powrócę specjalnie dla niego. Bo nawet gdyby się okazał kolejną leśną ścieżką to przyjście tutaj będzie ucztą dla oczu. Oby jesień była pogodna, bo już planuję wrześniowe i październikowe wycieczki 😉


Wyżne Rużbaki.
Baseny Termalne
Wycieczka nie jest długa, ale moje ozliwości się ostatnio mocno skórczyły, więc zmęczona wracam do miasteczka. Widzę budynki tóych nie widziałam wchodzac na szlak. Niezwykle okazały budynek hotelu a przed nim jeden ogromny basen, i kilka mniejszych w sezonie wypełnionych jest wodami mineralnymi. Jest to kompleks pięciu basenów termalnych o temperaturze max 33 st C . Kiedyś musiał tu być ekskluzywny kurort. Teraz starsze budynki są wyraźnie naznaczone zębem czasu.

Źródła mineralne Izabella.
Niektóre budynki przypominają mi te w Szczawnicy. Stoją tu także punkty ujęcia wody mineralnej., dość śmierdzącej siarką, ale ludzie przychodzą, napełniają butelki wodą, więc widocznie jest zdatna do picia.


Biały Dom.
Największy szok przeżyłam zobaczywszy pałac na skale. To Biały Dom zbudowany przez hrabię Zamoyskiego dla swojej żony Izabeli. Wzorowany jest na pałacu w Monte Carlo. To dlatego źródła wody termalnej noszą nazwę Izabella.
Biały Dom wydaje się być ogromny a to dlatego, że patrzyłam na niego z dołu, a stoi on na potężnej skale. Teraz jest tam restauracja, a poniżej rozciąga się romantyczny park z miejscami dumania i rzeźbami.

Następnym razem musze się bliżej przyjrzeć miasteczku i jego historii. Pierwsze wzmianki o Wyżnych Rużbakach były już w XIV wieku a w XVI-tym było to znane miejsce wypoczynku polskiej i węgierskiej szlachty.
Kratery Trawertynowe.
Niezwykłą atrakcją są kratery trawertynowe. Jest ich kilka ale najważniejszy jest ten blisko Białego Bomu wypełniony wodą. Woda jest dość ciepła 23st C, można tutaj nawet pływać, ale uprzedzam, że głębokość to 3 m a średnica ok 20m.
Krater jest stale wypełniony wodą a nadmiar wylewa się tworząc kaskadę wodospadu. W dodatku nigdy nie zamarza, więc podobno zimą przypomina tego typy kratery na Islandii.

Nie byłam przygotowana na możliwość pływania, ale z przyjemnością zanurzyłam zbolałe stopy 🙂
To co się dowiedziałam o tym miejscu to raptem pobieżne informacje. Mam nadzieje poznać bliżej to miejsce następnym razem. To był pod wieloma względami wspaniały dzień a wycieczkę polecam z całego serca 🙂
Trochę statystyki
Dystans | 16,5 km |
Czas przejścia | 5,5h plus warto mieć czas na poznanie miasteczka |
Trudność | Prosty górski spacerek 🙂 |
Przewyższenia | 568m↑↓ |