Bachledka- to miał być dość prosty, częściowo znany szlak. I oczywiście wersja mniej popularna, żeby odetchnąć troszkę na początek urlopu.
Korciło mnie nawet by zaprosić kogoś komu obiecałam wspólną wycieczkę ale coś w środeczku mówiło mi, że mogą być niespodzianki…..
Pierwsza niespodzianka była bardzo miła. Jadę sobie w stronę Hanuszowskiej Przełęczy a tu na ulicę weszła sarna, a za nią maluszek, który wyglądał jak Bambi ! Miał jeszcze te cudne kropeczki na sobie i szedł tak pokracznie jakby dopiero uczył się chodzić. Mamusia przeszła nie spiesząc się zbytnio i weszła w pobliskie krzaki, a dzieciatko zagapiło się i zaczęło za nią płakać. Byłam tak zaskoczona, że nawet aparatu nie wyciągnęłam 🙂 . Stałam wzruszona i tylko miałam nadzieję, że nikt z naprzeciwka nie nadjedzie zbyt szybko.
Parking Mała Frankova.
Zwykle gdy szukam na mapie parkingu najpierw sprawdzam cmentarze i kościoły. Tam można liczyć na jakieś miejsca. I tak było tym razem. Przed cmentarzem w Małej Frankovej jest wygodny, nieduży parking. Tuż za nim zaczyna się droga.
Ruszyłam w stronę Bachledki, żeby największe przewyższenie i strome podejście mieć z głowy. Większość trasy to asfaltowa, wygodna droga, którą można nawet dojechać samochodem pod sam wyciąg pod Bachledką. Potem spodziewałam się stromego podejścia pod wyciągiem. Myślałam, że to właśnie ten odcinek będzie najbardziej kłopotliwy zwłaszcza przy zejściu, dlatego wybrałam ten kierunek wycieczki.
Bachledka- Bachledowy Wierch.
Wyszłam nadzwyczaj szybko. Pod górę jakoś lepiej mi się idzie, ale strome zejście mogłoby być kłopotliwie. Zawsze stoki narciarskie są mocno zniszczone i nie wyglądają zbyt dobrze latem. W dodatku osuwające się kamyczki… tego nie lubię.
No cóż wtedy jeszcze nie wiedziałam jak potoczy się ten dzień.
Na wieżę się nie wybierałam, bo obiecałam to zrobić razem z córką, kiedyś poza sezonem. A poza tym zauważyłam, że chociaż u podnóża nie było tłumów, to wieża i chodnik koronami drzew przypominał mrowisko. Mnóstwo ludzi, hałas, śmiech zjeżdżających w rurze. Moja przebodźcowana głowa tego nie znosi, ale ku mojemu zaskoczeniu coraz bardziej lubię to tłoczne miejsce.
Bachledka jest łatwo dostępna dla każdego. Można przyjść jak ja z Małej Frankowej, albo jak już nieraz tu przychodziłam ze Żdiaru. U podnóża Bachledki są parkingi, szlaki piesze, rowerowe a nawet wagoniki kolejki. Każdy ma szansę tu trafić niezależnie od sprawności, wieku i pory roku.
Są także miejsca zabaw dla dzieci, bezpłatna drewniana, jakże urocza wieża, sporo punktów gastronomicznych i stref relaksu, drewnianych rzeźb i oczywiście zimą tras narciarskich a latem rowerowych. A widoki są przepiękne na wszystkie strony świata. Niewątpliwie warto tu przyjść. Ja tu na pewno wrócę, gdy tylko Tatry przysypie śnieg.
Granią na Magurkę
Teraz tylko piękna grań między Bachledką a Magurką i zejście czerwonym szlakiem do Małej Frankovej.
Tutaj jest wyraźnie więcej ludzi, zwłaszcza na rowerach. Ale o tłumach nie ma co mówić 🙂 To nadal jeden z mniej popularnych szlaków, chociaż tak widokowych. A widoki niestety ( albo na szczęście zależy kto mówi 😉 ) z roku na rok coraz mniejsze bo drzewa mają się tu dobrze i coraz szczelniej zasłaniają tatrzańskie widoki. Więc spieszcie tutaj póki jest tak przestrzennie.
Co poszło nie tak?
*Najpierw inwazja wszelkiego paskudztwa latającego i kąsającego gdzie popadnie. Popsikanie się sprajem na komary i inne muszki trochę pomogło, a najbardziej wiatr na otwartych przestrzeniach. Ale i tak ociekałam krwią i drapałam się nie zważając na bezsens tego działania Przypomniało mi to, dlaczego nie lubię lata
*Ale najgorsze było zejście z Magurki. Cały czerwony szlak oznaczony jest znakomicie, ale trzeba uważać kiedy odchodzi z głównej drogi bo łatwo go zgubić, co zdarzyło mi się dwa razy
Zejście z Magurki do Małej Frankovej
Odejście z Magurki już pokazywało, że mogą być kłopoty. O ile do tej pory szlak był doskonały to tutaj zaczynają się kałuże i zalane bajorkami miejsca. Ale to nic. Obejścia są wyraźne, szlak świeżo oznakowany a buty nadal suche. W dodatku widoki teraz na Babią Górę , Pieniny, Beskid Sądecki i Tatry wspaniałe.
Co z tego, że jest pięknie oznakowany skoro przez połowę zejścia nie ma śladu ścieżki!!! Przedzierałam się przez chaszcze malin, połamane drzewa, strome urwiska i najgorsze – palące w gołe nogi pokrzywy. Kiedy już po godzinie wyszłam na łąkę czułam się jak zwyciężczyni surviwalu
Widoki znowu były cudowne, ilość kwiatów zachwycająca, a widoczki miodzio na Tatry, Bachledówkę i Pieniny. Nawet muchy gdzieś odleciały i mogłam odpocząć w trawie
Taka przygoda mnie spotkała.
Bachledka z Frankovej ku przestrodze ? 😉
Szlak piękny ale tylko na własną odpowiedzialność . Całe szczęście, że po zejściu na łąki miałam tak wspaniałe warunki by odetchnąć i odpocząć bo wrażenia miałabym zgoła inne. Miejsce widokowe na łąkach nad Małą Frankovą jest wybitne!!!. Takie widoczki pocztówkowe to ja mogę chłonąć jak gąbka. Kocham bardzo. Ale …
Ale jak polecić komuś szlak, wprawdzie widokowy ale nieprzechodzony ? Jak narażać kogoś na ataki pokrzyw, malin i zwalonych pni? Muszę uprzedzić, że nie ma lekko chociaż jest pięknie 🙂
Troszkę statystyki
Dystans | ok 15km |
Czas przejścia | 5h |
Trudność | Zejście z Magurki trudne, reszta to spacerowy szlak |
Przewyższenia | 490↑↓ |
Tablica śmieciowa
Przy wejściu na szlak zastała taką oto galerię śmieciową. Daje sporo do myślenia. Wydaje się że wyrzucenie skórki po pomarańczy w krzaki, peta papierosa czy gumy do żucia to nic takiego. A to lata rozkładania. Warto się temu przyjrzeć, zabierajmy WSZYSTKIE śmieci ze sobą. Lepiej czuć w powietrzu zapach kwiatów niż rozkładających się odpadków.