Z Jurgowa na Górków Wierch- etap pierwszy.
Bardzo lubię tę okolicę i często tu bywam, chociaż najczęściej spacerowo, gdy nie mam ochoty na długą wycieczkę i chcę po prostu chwilę pobyć z naturą. Tu są idealne do tego warunki. Zabudowa nie jest tak gęsta jak w innych częściach Podhala. Ludzi jest tu poza zimowym sezonem bardzo mało, a miejsca tak widokowe jak nigdzie. Szansa na samotność na szlaku jest tu bardzo duża.
Więcej o Górków Wierchu napisałam w poście Z Jurgowa na Górków Wierch, gdzie zapraszam. Tutaj zostawiam tylko kilka zdjęć z sierpniowej wycieczki .
Górków Wierch- Żdiar- etap drugi
Już raz próbowałam się zapuszczać na sąsiednią górę. Dokładnie naprzeciwko ścieżki, którą przyszłam ze stacji narciarskiej na Górków Wierch jest polna dróżka. Przecinam tylko asfaltową drogę. Jest dobrze widoczna, nie muszę jej szukać. Idę pod górkę aż docieram do miejsca gdzie stoi równiutki rządek drzew widzianych przez mnie wielokrotnie z Łapszanki. Nie ma tu oznakowanego szlaku, co więcej na mapach.cz nie ma zaznaczonych żadnych dróżek. Postanawiam, że idę tak długo jak długo czuję się bezpiecznie. Kiedyś czytałam czyjąś relację z tego przejścia, więc uznałam że musi być droga, pytanie czy jedyna? 😉
Zachwycająca graniówka
Trasa jest tak przyjemna, że aż dziwne że pusta. Jest już południe a ja nie spotkałam żywej duszy i to w wakacje ! Na szczęście jak dotąd nie ma odnóg, więc idę pewnie. Idę to za duże słowo, wlokę się, bo widoki są obłędne. Co chwilę przystaję żeby zrobić kolejne ujęcie, następne zdjęcie. Z resztą nie muszę się spieszyć, mam bardzo dużo czasu do zachodu słońca. Przyjemny wietrzyk, słońce nie praży tylko pieści swoim ciepłem, tworzą się malownicze chmury. Droga prowadzi między wysokimi trawami pełnymi kwiatów i niewielkimi drzewkami, dlatego cały czas mam przepiękne widoki na okolice. Z rzadka wchodzę w małe zagajniki.
Wymarzone widoki
Może się wydawać, że widzę tylko tatrzańskie kolosy, ale nie! Widoki są 360 stopni. Tego dnia powietrze było tak przejrzyste, że z łatwością można było dostrzec Babią Górę i Pilsko za nią, pasmo Gorców, Pieniny i Beskid Sądecki. Słowackie pasma górskie, których nazw niestety nie znam. Głowa obraca się w kółko, zapachy są wspaniałe i na dodatek pełno malin, poziomek i borówek ( czarnych jagód )
Nadal idę jedyną ścieżką. Cieszę się z tego bardzo, bo nie chciałabym już zawracać, tak cieszą mnie te widoki. Orientuję się, że idąc tak jakby na przełaj według mapy a jednak faktycznie ścieżką, jestem coraz bliżej wyraźnej drogi zaznaczonej na mapie. Gdy dojdę do niej będę już pewna, że nie ma szans na zgubienie.
Docieram do szerokiej leśnej drogi, tak jak wskazywała mapa. Szlak cały czas jest niesamowicie wygodny, z niewielki przewyższeniami. Mijam Repisko( 1250mnpm- najwyższy punkt mojej wycieczki) , potem wchodzę na Prislop. Tutaj pojawiają się odnogi innych dróg ale trzymam się tej największej, z resztą teraz doskonale prowadzi mnie mapa.cz. Podziwiam Pieniny z wyraźnym białym zarysem Trzech Koron. Widzę też szlak na Magurkę i dalej Bachledowy Wierch na którym postawiono ogromną wieżę – atrakcję zwaną Spacer Koronami Drzew. Wyraźnie wije się droga, którą przyjdzie mi zejść do Osturni. Aż szkoda mi stąd schodzić. Te dwie godzinki minęły za szybko, chociaż przedłużałam ten spacer o setki zdjęć, celebrację kanapek i herbaty na zwalonym pieńku drzewa, zachwytami. Ochom i achom nie było końca. To moje najpiękniejsze odkrycie 2022 roku.
Ze Żdiaru na Łapszankę – etap trzeci
Nacieszyłam oczy do woli, teraz wchodzę grzecznie na oznakowany szlak. Właściwie cały ten odcinek prawie 12 km (!) jest szlakiem rowerowym asfaltowym. Toteż byłam przerażona, ale jak chciałam zrobić pętelkę i wrócić do swojego auta to musiałam się liczyć i z takimi odcinkami. Jeśli jesteście dwoma autami, to można jeden zostawić w Bachledowej Dolinie i ze Żdiaru kontynuować piękną graniową trasę. Na szczęście nie było tak źle jak się obawiałam. Droga do Osturni jest wykorzystywana nie tylko przez rowerzystów ale chociaż jeżdżą tamtędy także samochody to ruch jest niewielki a widoki bardzo ładne. Nigdy nie byłam w Kanadzie ale tak sobie wyobrażam tamtejsze drogi 😉
Poprzednie odcinki mnie nie zmęczyły, więc pełna sił szłam dalej. Jeszcze bardzo długo towarzyszyły mi tatrzańskie widoki. Jednak większość trasy do Osturni wiedzie lasem. Tutaj spotkałam pierwszych w dniu dzisiejszym turystów. W większości rowerzystów, ale było też kilkoro spacerowiczów :). I tak przeszłam do Osturni zadumana, zamyślona, zadowolona ten 8 km odcinek. Osturnia, lub jak niektórzy mówią Ostrunia to bardzo ciekawa wieś, warta osobnej opowieści. Opowiadam o niej w tym poście. Tym razem mijam ją, idę dalej szlakiem rowerowo pieszym na słynną Łapszankę. To tutaj rankiem i wieczorami przyjeżdżają fotografowie robiąc zachwycające zdjęcia Tatr. Tutaj stoi biała, przepiękna kapliczka dla której Tatry tworzą niezwykłe tło. Tutaj wjeżdżają rowerzyści- nie pytajcie jak, bo ja musiałabym pchać rower całą drogę ;). Autem można tu dojechać zarówno z Łapsz Wyżnych jak i Rzepisk, co wielu robi przyjeżdżając na przykład na sesje ślubne. Ja też często przyjeżdżam i włóczę się z psem po łąkach. Piękne tu.
Łapszanka- Jurgów etap ostatni
Przyznaję, że jestem już zmęczona. Sporo kilometrów w nogach a w dodatku nawet nie poczułam kiedy słońce spaliło mi twarz i ręce i teraz płoną. Cały asfaltowy odcinek szłam bez zatrzymywania się. Dopiero schodząc z Łapszanki czerwonym szlakiem w stronę Jurgowa znajduję zacienioną łąkę i tam postanawiam odpocząć dłuższą chwilę. Ściągam buty, mam jeszcze owoce i orzechy i tak skubiąc sobie te przekąski dziękuję sobie za ten dzień. Leżę w trawie i jestem szczęśliwa. Już jestem blisko końca wycieczki.
Czerwony szlak z Łapszanki do Jurgowa
Jestem już blisko końca a jednak należy zachować cały czas czujność. Na ostatnim- czterokilometrowym odcinku mimo, że trzymałam się czerwonego szlaku, zgubiłam się dwa razy! Tak, więc bądźcie uważni 🙂 Mało osób tędy chodzi i ścieżka bywa mało widoczna. Na mapie to miejsce jest nazwane Katryniacy. Tutaj trzeba się przedrzeć przez chaszcze i potok skręcając w lewo, chociaż wyraźna ścieżka prowadzi prosto. Drugie miejsce jest niedaleko, kiedy trzeba iść pod górę łąkami, ścieżka jest ledwo widoczna. Ale skoro ja się odnalazłam, to nie wątpię, że każdy trafi na dobrą drogę 🙂
Bardzo polecam ten szlak na całodzienny spacer, dajcie znać jeśli wyruszycie moim śladem.