Cudze chwalicie, swego nie znacie… to powiedzenie jak ulał pasuje do tej trasy. Już miałam za sobą Koronę Gór Polski i prawie całe Tatry przechodzone a Spisz nietknięty czekał na moje odkrycie. Dla tych co nie wiedzą, początek szlaku na Pawlików Wierch z Łapsz Wyżnych zaczyna się 19km od mojego domu! Właściwie mogłabym tu rowerem podjechać. Ludzie codziennie pokonują codziennie większe odległości do pracy, a ja tu jeszcze nigdy nie byłam. Ale jak już raz poszłam to się zauroczyłam i mam nadzieję, że i Tobie trasa się spodoba, bo że sama Łapszanka skradnie serce to jest pewne 🙂

Gdzie zaparkowałam i jak tam dojechać?
Szlak jest bardzo mało popularny i nie ma specjalnych parkingów dla turystów. Można zaparkować na parkingu koło kościoła przy głównej drodze w Łapszach Wyżnych, albo jak ja na poboczu przy kapliczce na skrzyżowaniu ulic Kościelnej i Zielonej. Jest tam sporo miejsca na kilka aut. A co najważniejsze będziemy schodzić dokładnie w to miejsce.
W dobie dobrze działającej nawigacji nie będę tłumaczyć jak dojechać do samych Łapsz Wyżnych, bo to proste. Żeby jednak dotrzeć na miejsce parkingowe które wybrałam trzeba w Łapszach Wyżnych kierować się na Łapszankę na skrzyżowaniu przy kościele. Jedziemy ok 400m i tam po lewej stronie zobaczysz kapliczkę na rozstaju dróg. Jedna droga będzie asfaltowa to ul. Zielona a druga to polna. Tutaj spokojnie zaparkujesz.

Przebieg dzisiejszej trasy.
Zanim się zdecydujesz po raz pierwszy skorzystać z tej trasy zapowiem jak będzie wyglądała, ponieważ połowa jej będzie biegła szlakiem, ale powrót to pozaszlakowe zejście. Postaram się je szczegółowo opisać ale i tak zawsze rekomenduję używanie mapy.com, bo działają offline. Niestety nawet ta wspaniała aplikacja nie widzi wszystkich dróg leśnych, i tak będzie tym razem, ale jak przyjrzysz się na końcu mapie i moim objaśnieniom trafisz jak po sznurku 🙂
No to zaczynamy 🙂
Auto bezpiecznie stoi sobie na poboczu, a my idziemy dalej główną drogą, kierując się niebieskimi oznakowaniami szlaku, który za niedługo skręca w prawo. Tam trzeba przejść przez Potok Łapszanka. Gdy byłam tu pierwszy raz przechodziłam go w bród, ale w międzyczasie za potokiem wybudowano dom i przejście zyskało łady, drewniany mostek.

Szlak od samego początku jest widokowy. Najpierw w klinie doliny zaważyć można Tatry nad Łapszanką, a w dole domy. Pocztówkowy krajobraz 🙂 Im idziemy wyżej, tym wyraźniej widoki otwierają się na Pieniny wraz z górującymi Trzema Koronami. Spacer tymi kwietnymi łąkami to sama przyjemność, mimo że droga pnie się ostro w górę.
Zanim dojdziemy na Pawlików Wierch szlak będzie prowadzić przez las, a w nim sporo dróg, dlatego trzeba zwracać uwagę na oznakowania 🙂 Kiedy dojdziesz do kapliczki, gdzie możesz usiąść nie tylko na modlitwę oznacza to, że przed Tobą już tylko same rozległe widoki.




Pawlików Wierch 1016mnpm.
Nazywany jest przez niektórych Pawlikowskim. Wg Wikipedii nieprawidłowo, ale ja w to nie wnikam, bo tutaj wiele gór ma nawet potrójne nazwy i każdy broni swojej 🙂 Nazwa w każdym razie wzięła się od nazwy jednego z przysiółków Rzepisk – Pawliki. Sam szlak nie przechodzi przez szczyt, ale można sobie na niego zboczyć. Jest bezleśny z krzyżem na szczycie – zauważysz na pewno.
Szlak w Pawlikach wchodzi na asfaltową drogę. Prawidłowo powinniśmy skręcić w prawo, ale nie wiem czy znak był niewyraźny, czy go przeoczyłam, ale zaczęłam schodzić drogą zamiast szlakiem. Nic się nie stało i piszę to, żebyś się i Ty nie przejmował(a). Za niedługo drogi połączą się, a idąc szosą można podziwiać piękne domy jakie się tu wybudowały. Podobno większość to własność ceprów 🙂 . Obok starych domostw stoją nowoczesne, piękne budynki. Widoki są przepiękne, tylko czasem zimą podobno trudno stąd wyjechać. Na szczęście zimy nie są takie jak dawniej i nie trzeba czekać na wiosnę by zjechać do miasta 🙂



Między Pawlikami a Łapszanką.
Ta część szlaku jest moją ulubioną, chociaż cały jest wart uwagi. Idzie się szeroką, polną drogą powyżej Rzepisk. Na wieś składają się trzy osiedla: Rzepiska-Potok Bryjów, Rzepiska-Potok Wojtyczków i Rzepiska-Potok Grocholów. Jak moja psinka była w pełni sprawna przyjeżdżałyśmy często do Rzepisk od strony Czarnej Góry i włóczyłyśmy się po łąkach w okolicy. To raj dla fotografów iwłóczykijów. Nie dziwię się, że tutejsze działki wyprzedają się za miliony zł.




Ale powróćmy do naszego szlaku. Droga przepięknie wije się między polami, gdzieś na wzgórzu stoi kapliczka ze strzelistymi drzewami niczym w Toskanii 🙂 a przed nami cała panorama Tatr. Teraz, kiedy mlecze tworzą żółte dywany łąki wyglądają szczególnie pięknie. Jest też sporo takich miejsc, gdzie można usiąść i po prostu patrzeć, Łapszanka będzie tym najbardziej popularnym, ale pokażę Ci jeszcze piękniejsze miejsce na odpoczynek.


Łapszanka.
Łapszanka jest mekką fotografów. Zawsze jest tu mnóstwo ludzi, którzy spacerują po okolicznych łąkach, polegują, robią zdjęcia. Wieczorem aż roi się od sesji ślubnych. Jest to bardzo popularne miejsce, na które dojedziesz bezpośrednio samochodem czy motorem ( których jest tu na prawdę zatrzęsienie ) Aż dziwne, że nie ma żadnych parkingów, budek z lodami, restauracji widokowych. Zdjęć nie zakłócają żadne domy ani druty wysokiego napięcia.
Tu można zrobić fajne roleczki z cyklu Łapszanka: oczekiwania kontra rzeczywistość 🙂 Przed sobą masz sielski tatrzański krajobraz a za sobą ruchliwą ulicę 🙂 Oczywiście lekko przesadzam. Droga jest ruchliwa, ale zawsze można zejść polnymi drogami niżej i cieszyć się spokojem. Polecam też drogę z Łapszanki w okolicy kaplicy w stronę Osturni. Tamtejsze widoki są równie piękne a ludzi znacznie mniej.




Łapszanka i kapliczka burzowa.
Nie sposób nie wspomnieć o przepięknej kapliczce na przełęczy. Nazywana jest też kapliczką burzową. Została wybudowana w 1928 roku, ufundowana przez mieszkańców Łapszanki. W jej środku był kiedyś dzwon, w który bito ostrzegając mieszkańców przed nadciągającą burzą. Wierzono, że jego dźwięk może tę burzę przegonić. 17 lipca 1967 podczas jednego z takich ostrzegań piorun zabił dzwoniącego w kapliczce mieszkańca Łapszanki Józefa Kapołkę.
Wierzono także, że dźwięk takiego dzwonu może odstraszać demoniczne istoty zsyłające ulewy i grad. Kościół zabronił zatem wykorzystywania dzwonów sakralnych do zabobonów.

Pora wracać.
Ponieważ lubuję się w pętelkach nie omieszkałam wracać inaczej niż tutaj weszłam. Gdybym polegała tylko na mapach jakie mam w telefonie to raczej nie znalazłabym tego zejścia którym Cię poprowadzę. Polegałam w tym względzie na koleżance, która opisała trasę na facebooku a ja po prostu szłam według jej opisu, tak jaki i wam polecam.
Szlakiem żółtym.
Początkowo idziemy z Łapszanki szlakiem żółto-niebieskim. Najpierw ulicą Słoneczną między domami, a potem droga zaczyna nabierać wysokości. Mijamy po prawej łąki z których roztaczają się nadal piękne tatrzańskie widoki, mijamy małą pasiekę i ostatnie zabudowania.

Szlak niebieski odbija w prawo w stronę Kacwina a my idziemy dalej żółtymi znaczkami. To droga polna, bardzo szeroka. I tutaj zauważcie jak cudne stają się widoki pośród muzyki wiatru i ptaków. Z koleżanką zostałyśmy tutaj dłużej nazywając polanę swoimi imionami na pamiątkę naszej wycieczki 🙂


Po odpoczynku i obowiązkowej sesji fotograficznej, bo przecież trzeba zrobić 50 selfie by wybrać chociaż jedno 🙂 🙂 idziemy jeszcze kawałek żółtym szlakiem. Podchodzimy delikatnie pod górkę, następnie szlak i droga skręcają w lewo.
200m dalej żółty szlak odbija w prawo w las, a my nadal idziemy prosto drogą.


Dudasowski Wierch a potem Kuraszowski Wierch.
Teraz pozaszlakowo -ale drogą widoczną na mapie. Nie ma się czego obawiać. Droga prowadzi nas jak po sznureczku. Z resztą, nawet gdybyście się zgubili, to i tak nie będziecie błądzić tygodniami, bo lasy są tu niestety w formie szczątkowej, bez wilków i niedźwiedzi.
Idziemy niezwykle malowniczym grzbietem. Z jednej strony towarzyszą nam Tatry, a z drugiej Pieniny. Teren jest otwarty, nieliczne drzewa nie zasłaniają nam widoków. Idzie się niezwykle przyjemnie.
Dudasowski Wierch mijamy z lewej a na Kuraszowski wchodzimy niewielkim przewyższeniem.



Gacków Wierch.
I teraz zaczynają się jedyne trudności dzisiejszego dnia jakim jest dość strome zejście. Mamy szczęście, bo dziś nie ma błota a samo podłoże jest lekko wilgotne, dlatego buty trzymają się bardzo dobrze ziemi. Ale gdy byłam tu po raz pierwszy to niestety musiałam użyć swojej mocy trzymania się gałęzi, żeby nie spaść. Ta niewielka niedogodność nie zepsuje nam dnia 🙂 Tutaj uważaj, bo jedna droga skręca w lewo do wsi ( to 2,5km do auta, ale po co iść asfaltem gdy można iść łąkami 🙂 )
My idziemy nadal prosto. W pewnym momencie wchodzimy na długi pas łąki przedzielony pośrodku najpierw krzaczkami a potem coraz wyższymi drzewami. Trzymaj się lewej strony. Jeśli będziecie szli prawą stroną też dojdziecie do Łapsz Wyżnych i ul. Zieloną dojdziecie do parkingu ale okrężną drogą.



Bliźnia Góra.
Jeśli będziesz trzymać się lewej strony droga będzie słabiej widoczna ale wyjdzie na rozległą polanę. Zobaczysz przed sobą górę z krzyżem a w lewo od niej wyraźną polną drogę, która zaprowadzi Cię prosto do samochodu. Widoki są tutaj znakomite. Przed nami widać Grandeus z wieżą przekaźnikową a za nim Gorce. Mijamy Bliźnią Górę i schodzimy prosto do Łapsz Wyżnych. To był wspaniały dzień, przepiękne widoki, cudowna włóczęga. Z tą koleżanką byłam w górach kolejny raz i zawsze pokazuję jej moim zdaniem najpiękniejsze miejsca jakie znam, a tę trasę uznała za najpiękniejszą. Niech to będzie i dla Ciebie rekomendacja.

Podsumowanie i trochę statystyki.
Dystans | ok 16km |
Czas przejścia | ok 5-6 godzin spacerkiem |
Trudność | Łatwy, włóczęgowy szlak |
Przewyzszenia | 472m ↑↓ |
Łapsze Wyżne -Pawlików Wierch-Łapszanka- Kuraszowski Wierch- Łapsze Wyżne to trasa godna polecenia. Mam nadzieję że i Tobie się spodobała. A jeśli chcesz jeszcze raz zobaczyć Łapszankę korzystając z innego szlaku to proponuję Ci przepiękną pętelkę z Jurgowa.