Pierwszy raz przeczytałam tę książkę w liceum czyli parę dekad temu. Zrobiłam na mnie tak piorunujące wrażenie, że do teraz uważałam ją za najważniejszą książkę w moim życiu.
Jaką nieszczęśliwą dziewczyną musiałam być żeby utożsamiać się z Martinem Edenem. Aż mi siebie samej szkoda. Ostatnio często myślę o sobie z okresu dziecięcego, przywołuję to dziecko do siebie i tulę. Po przeczytaniu tej książki teraz mam ochotę przytulić siebie jeszcze mocniej.
Martin Eden Jacka Londona to niewątpliwie dzieło wybitne, napisane językiem już nie istniejącym we współczesnej literaturze, a który tak szanuję. Pełne filozoficznych treści. Pokazuje niezwykłą przemianę chłopca jaka następuje w obliczu miłość do Ruth. Ona z burżuazyjnej, mieszczańskiej strefy zamożnych Bostończyków, wykształcona, elegancka, żyjąca pod kloszem. On prosty marynarz z bliznami, znający życie mimo młodego wieku, z zacięciem do pisania, w którym to zajęciu widzi swoją przyszłość i drogę do obfitości.
Ileż musi się nacierpieć biedy, głodu, ciężkiej, fizycznej pracy, poniżenia. Ileż w nim samozaparcia, dyscypliny, wiary w siebie. On przeciwko całemu światu. A na koniec, chociaż wszystko o czym marzył dostał, w jego głowie rozgościła się mroczna pustka.
Nic nie jest takim jakie się wydawało. Ludzie, których miał za światłych, wykształconych, godnych podziwu gdy sam był niedouczonym chłopcem okazali się być niewarci tak ogromnej atencji. Wszystko w co wierzył, w czym pokładał wartość życia rozsypało się niczym dmuchawiec przy podmuchu wiatru.
Martin ma w sobie niesamowite pokłady wiary w siebie. Setki odrzuconych tekstów nie zraziły go by pisać dalej. Ile pracy włożone w wykształcenie, w wiedzę, w samorozwój. Nie zrażał się niepowodzeniami, był konsekwentny w swoich wyborach. Imponował mi szalenie.
Niestety wyidealizowany świat nie istnieje, zwłaszcza w kręgach uprzywilejowanych bogaczy. Martin osiągnął zawodowo to co chciał. Jego ciężka praca przyniosła efekty i zdobył sławę ale także głęboki smutek. Ci , którzy tak nim pogardzali chcieli być jego przyjaciółmi. Gdzie byli gdy musiał zastawiać w lombardzie swoje ubrania, gdy nie jadł przez kilka dni. Gdzie byli ci wszyscy 'przyjaciele” gdy ich potrzebował. Wtedy nie chcieli z nim przebywać, jego obecność ich obrażała, bo jakże się bratać z kimś tak niskiego stanu, choćby jak inteligentnym.
Nigdy nie byłam głodna, nikt mną nie pogardzał, nie cierpiałam takiej biedy. A jednak widziałam w sobie dużo z Martina. Ludzka dwulicowość mnie przeraża, nie godzę się brak sprawiedliwości. Teraz unikam takich książek, które wtrącają mnie w otchłanie beznadziejności. Jestem zbyt słaba by przejść nad nimi bezrefleksyjnie, ale bardzo chciałam powrócić do lektury, którą tak wielbiłam przez lata.
To wspaniała książka, portret społeczeństwa, jego kaprysów i zmienności. Porusza serce i duszę. Bardzo polecam chociaż dla współczesnego czytelnika napisana trudnym językiem.
Jeśli zainteresowały Cię losy Martina Edena, sprawdź TUTAJ gdzie ją możesz kupisz najtaniej.