Zbieram się do napisania recenzji juz tydzień. Nie dlatego, że nie wiem co napisać, albo że mam wątpliwości co do jej wartości.
Oj nie!!! Wręcz przeciwnie. „Wielki Krąg” czytałam bardzo szybko, bo chciałam zdążyć na dyskusję o niej na Klub Czułej Czytelniczki ale nie zdążyłam i ostatnie 100 stron czytałam dozując ją sobie po kropelce, a raczej po stronie. Nie chciałam, żeby się skończyła, tak mocno związałam się z Marian- główną postacią powieści.
Wszystkie recenzje wskazują, że jest to książka o pasji do latania a ja Wielki Krąg odebrałam jako książkę o pasji do wolności.
Fabuła jest dwuwątkowa. Z jednej strony poznajemy kulisy poczęcia, dzieciństwa a potem życie Marian. I wydaje się, że już jej matka naznaczyła ją genetycznym obciążeniem decydowania o sobie mimo konsekwencji jakie trzeba ponieść. Matka dziewczynki umarła w czasie katastrofy morskiej, gdzie kapitanem statku był jej ojciec i uratował ją i jej brata bliźniaka przed niechybną śmiercią łamiąc podstawowe zasady kapitańskie. Uratował dzieci, ale sam musiał ponieść srogą karę w więzieniu a dzieci wychowywał jego brat.
„Kiedy my się wściekamy, nic się nie dzieje. Kiedy mężczyźni się wściekają, cały świat staje w płomieniach. A kiedy my chcemy zrobić, co do nas należy, oni zawsze próbują ochronić nas przed niebezpieczeństwem. Bo niech nas ręka boska broni przed decydowaniem za siebie. Najbardziej boją się tego, że któregoś dnia staniemy się, tak jak oni, panami, a raczej paniami swojej woli.”
Drugi watek to Hadley, aktorka mająca zagrać postać Marian w filmie nakręconym prawie 100 lat po tym wydarzeniu. Hadley także straciła rodziców w katastrofie ich samolotu i podobnie jak Marian i jej brat była wychowywana przez wuja. I na tym podobieństwa się kończą. Chociaż watek ciągnie się przez całą książkę nie podoba mi się i gdy przeczytałam, że powieść pierwotnie miała 1000 stron i autorka musiała ją skrócić do finalnych 760 żałowałam że wycięła współczesnych scen. A może było to zagranie celowe, by pokazać miałkość i płytkość dzisiejszego świata. A może po to by podkreślić, że mimo iż minęło 100 lat nadal kobiety są stygmatyzowane i nie traktowane równo z mężczyznami zwłaszcza w sferze obyczajowej.
Ale wróćmy do Marian. Dzieci pod okiem wuja artysty żyły troszkę samopas, bardzo ze sobą związane. Pewnego dnia dziewczynka zobaczyła nisko lecący samolot, poznała pilotkę sterująca maszyną i zapragnęła robić to samo.
„Myślałam, że nie będę się bać. Myślała, że stanę się kimś więcej, niż jestem. Dzis jednak wiem,że jestem kimś mniej, niż mi się zdawało. Nikt nie powinien tego czytać, moje życie to wszystko co mam. ”
Czas dorastania Marian, a potem jej zachłanność życia, konsekwencje jakie musiała ponieść, by robić to co chce są tematem książki. Czas powieści to lata 20te a potem czas II wojny światowej. To jak pokazane są czasy Wielkiego Kryzysu a potem wojny są mistrzowskie. Tu są zwyczajni ludzie ze swoimi lękami, marzeniami, porażkami. Autorka nie ocenia, każda z postaci jest wyrazista, ma znaczenie i swoje racje.
Dla mnie Marian to uosobienie konsekwencji, siły, pasji. I chociaż nigdy nie byłam w takich sytuacjach jak ona przypomina mi mentalnie mnie. Nie żebym ja była konsekwentna i silna, ale to co się działo w głowie Marian, ile razy płakała, zginała się jak trzcina na wietrze nawet nie mając do końca pewności czy robi dobrze, mając przed oczami cel-wolność jest mi bardzo znajome.
Moim zdaniem to nie jest książka o pasji latania, chociaż jest to główny watek. Latanie było dla Marian narzędziem do bycia niezależną i wolną kobietą mimo społecznych oczekiwań. Mimo małżeństwa z gangsterem. Mimo umniejszania jej umiejętności przez kolegów pilotów. Ile razy czytałam i płakałam! Nie tylko gdy fabuła stawała się wzruszająca ale zwłaszcza z bezsilności jaką wyczuwałam czasami u bohaterki. Podziwiam Marian, że potrafiła się z negatywnych uczuć otrząsnąć. Nie bez blizn, ale żyła dalej.
„Wmawiano mi, że dziewczyny marzą o zamążpójściu, ale coś mi się wydaje że bycie żoną jest porażką ubraną w kostium zwycięstwa. Jesteśmy chwalone za wyjście za mąż a potem musimy oddać wszystkie trrytoria i podporządkowac się nowej władzy, niemal jak podbity naród”
Książkę czyta się jednym tchem, wrócę do niej na pewno i będę w całości sączyć kartka po kartce. Bardzo polecam pasjonatom życia oraz wspierających dążenie kobiet do wolności. Myślę, że chociaż napisana przez kobietę o kobiecie z wieloma watkami feministycznymi będzie wspaniałą lekturą także dla mężczyzn wspierających kobiety.